Ale żadna pogoda nie jest straszna rekordzistce świata w rzucie młotem. Widzieliśmy już, jak trenowała w upale, na śniegu, na boisku i na łące, na której pasły się krowy (tak było niedawno w RPA). Niczym jest więc dla niej ulewa w Kalifornii.
Ośrodek w Chula Vista, w którym trenuje Włodarczyk, jest ponoć wyposażony bajecznie. Brakuje mu jednak dachu nad kołem oraz klatki do rzutów dyskiem i młotem takich, jakie zbudowano w COS w Spale. Po całodobowym deszczu koło na rzutni wypełnione było wodą. Rzucać dałoby się albo boso (ocierając sobie stopy), albo w gumiakach. Anita wybrała to drugie, a trener Krzysztof Kaliszewski z uśmiechem patrzył na poświęcenie podopiecznej.
"Debiut w kaloszach uważam za udany" - napisała młociarka na portalu społecznościowym.
A my z uznaniem odnotowujemy nowy nabytek do liczącej kilkaset sztuk kolekcji obuwia mistrzyni olimpijskiej. Żółte kalosze na rzutni są jak białe kozaczki na zaśnieżonej ulicy.