"Super Express": - Zamierzasz pogodzić się z wyrokiem pierwszej instancji?
Adrian Zieliński: - Co prawda, nie mam jeszcze tej kary na piśmie, ale słyszałem o tym. Wciąż twierdzę, że jestem niewinny i będę starał się to udowodnić.
- Komisja nie miała jednak żadnych wątpliwości, by cię ukarać.
- W trakcie postępowania pierwszej instancji wykazałem, że to nie jest moja wina. Nandrolon, który wykryto w moim ciele, dostał się do organizmu poprzez zanieczyszczoną witaminę B12, którą zażywałem. Niestety, komisja tego nie uznała, ale będe się odwoływał.
- Jak usłyszeliśmy w Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, sukces w postępowaniu drugiej instancji zależy od tego czy przedstawisz nowe dowody.
- Jakie nowe dowody?! Wszystko, co dotyczyło tej sprawy zostało przekazane komisji w pierwszej instancji. W trakcie postępowania wykazałem, że zażyłem tę substancję nieświadomie i uważam, że oczyściłem swoje imię, a że komisja podjęła inną decyzję, to co ja mogę zrobić? Przysługuje mi prawo do odwołania i na pewno z tego skorzystam. Pracuję nad tym z adwokatem i jeśli odwołanie nic nie pomoże rozważymy dalsze kroki.
- 4 lata zawieszenia może oznaczać koniec kariery?
- Nawet nie chcę o tym myśleć...
- Trenujesz?
- Nie, bo po co? Czekam na rozstrzygnięcia, a na ten moment nie mam nic wspólnego z ciężarami. Odpoczywam po 20 latach treningów.
Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie
Adrian musi pokazać nowe dowody
Mogę potwierdzić, że Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie podjęła decyzję o zawieszeniu Adriana na 4 lata. Zarówno wyniki próbki "A", jak i otwartej w sierpniu próbki "B" potwierdziły obecność nandrolonu w organizmie zawodnika, więc nie było żadnych wątpliwości. Zieliński może się odwołać od decyzji, ale zobaczymy czy przedstawi nowe dowody w stosunku do tego, co przedstawił podczas postępowania pierwszej instancji.
Równolegle toczy się sprawa jego brata, Tomasza, ale nią zajmuje się Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów i z tego co wiem, nie ma jeszcze żadnych decyzji.