Trasa w Berlinie jest płaska, nie ma wielu zakrętów i sprzyja rekordowym osiągnięciom. Od roku 2003 wszystkie rekordy świata mężczyzn padają właśnie tam. Ten obecny jest ósmym z kolei. Poprzedni ustanowiony został przez Kipchoge cztery lata temu.
W tegorocznym maratonie ostatni z „zajęcy” odpadł na 25. kilometrze, a najgroźniejsi rywale także nie dotrzymali kroku kenijskiemu fenomenowi. Pozostałe 17 km Kipchoge przemierzył sam utrzymując tempo na rekord świata. Na półmetku miał czas 59.51 min, a drugą połowę przemierzył w 69.18 min.
Eliud Kipchoge, dwukrotny mistrz olimpijski (2016 i 2021), po raz czwarty triumfował w maratonie berlińskim (poprzednio 2015, 2017 i 2018). Za zwycięstwo zdobył nagrodę 40 tys. euro, za czas poniżej 2:03.30 godz. - 30 tysięcy, zaś za rekord świata aż 50 tys. euro (razem 120 tys. euro czyli ok. 571 tys. złotych).
Na niższych stopniach podium stanęli Kenijczyk Mark Korir (2:05.58 godz.) i Etiopczyk Tadu Abate (2:06.28).
Dodajmy, że Eliud Kipchoge dwukrotnie osiągał już lepsze czasy od obecnego wyniku. W maju 2017 roku na torze wyścigowym w Monzy uzyskał 2:00.25, a w pażdzierniku 2019 r. w Wiedniu złamał magiczna barierę 2 godzin rezultatem 1:59.40. Obie te próby nie zostały jednak uznane za rekord świata, bowiem nie spełniały warunków światowej federacji WA i nie były podjęte w ramach oficjalnych zawodów. Dla przykładu: w pierwszej z nich Kenijczyk miał obstawę około dwudziestu „zajęcy”, a w drugiej było ich czterdziestu jeden.
Triumfatorką tegorocznego biegu kobiet w Berlinie została Etiopka Tigist Assefa uzyskując także znakomity czas – 2:15.37. Daje jej on trzecią lokatę na liście wszech czasów. Jej finansowy urobek to 40 tys. euro za wygraną i 30 tysięcy za czas poniżej 2:19 godz.
