Po raz kolejni polscy lekkoatleci potwierdzili, że w Europie są prawdziwą potęgą. Na imprezie w Glasgow wygrali klasyfikację medalową z siedmioma medalami, w tym z pięcioma złotymi. To kolejne mistrzostwa, na których biało-czerwoni byli czołową nacją. Kibiców cieszy także powrót do wysokiej formy Ewy Swobody. W ubiegłym roku jej wyniki były naprawdę słabe.
Jak sama wyjaśniała wpływ na to miało jej złe podejście do niektórych spraw. - Brałam do siebie wszystko. Nawet jak ktoś napisał, że jestem "wieśniackim, wydziaranym pasztetem". Teraz wiem, że muszę zająć się sobą i nie patrzeć wokół. Nauczyłam się mieć to gdzieś - wyjaśniła dziennikarzom nasza mistrzyni. Na szczęście odcięła się od hejtu i wróciła do wysokiej formy, co potwierdziła w Glasgow.
Nie zmieniła jednak swojego stylu bycia, co również jest istotne. Swoboda nadal pozostaje postacią wyrazistą i nie boi się pokazywać emocji w wywiadach na żywo, czy też potrafi okazać żywiołową reakcję. Charakteryzują ją także wspomniane tatuaże, których ma bardzo dużo. Pierwszy z nich powstał w marcu 2015 roku. To róże na prawym udzie. - Oznaczają one, że ktoś jest piękny mimo swoich wad – komentowała Ewa.
Kilka róż znajduje się też na jej lewym ramieniu i przedramieniu. Z kolei na prawej ręce widnieje angielski napis „Mamo i Tato, kocham Was”. Na żebrach kazała sobie wytatuować kota, bo dla tych zwierząt ma ogromną sympatię. Zresztą od młodych lat hodowała w domu różne zwierzęta. Na prawym nadgarstku widnieje mandala, buddyjski motyw artystyczny symbolizujący transformacje człowieka. - Cały czas kręcą mnie tatuaże i dają mi dodatkowego kopa – nie ukrywa sprinterka. Ponad rok temu na prawym bicepsie pojawił się pistolet, który ma symbolizować „wystrzałową dziewczynę”.