Jeżeli próbka B potwierdzi zawartość substancji, kary raczej nie da się uniknąć. Może być ona jednak niewysoka. Po pierwsze: stymulanty nie są uważane za "twardy" doping. Po drugie: higenamina nie figuruje pod swoją nazwą na liście środków zabronionych (za doping może być jednak uznany każdy związek o podobnej budowie chemicznej jak substancja zabroniona). Po trzecie: nie stanowiąc lekarstwa, występuje ona jedynie w odżywkach, a skład takowych często jest zafałszowany.
- Zdarzały się w Polsce przypadki, gdy zawodnik dowiódł, że zabroniona substancja zawarta była w odżywce i kara była łagodniejsza, ponieważ wina była niewielka lub nie było jej wcale. Dotyczyło to substancji lżejszych - powiedział nam Michał Rynkowski, dyrektor biura komisji do zwalczania dopingu.
Sam miotacz deklaruje niewinność:
"Wychowałem się w duchu sportowej rywalizacji i byłoby dla mnie hańbą i zaprzeczeniem wszystkiego w co wierzę, gdybym wspomagał się w jakikolwiek niedozwolony sposób. W ostatnich dwóch latach byłem kilkadziesiąt razy badany pod kątem stosowania substancji zakazanych, stale monitorowany przez światowy system ADAMS i te reguły są dla mnie dniem powszednim. Powtarzam, nigdy nie przyjmowałem jakichkolwiek substancji zabronionych i jestem gotów udowadniać to w każdy możliwy sposób, choćby pod wykrywaczem kłamstw" - napisał w oświadczeniu.
Badania próbek pobranych w Bydgoszczy, zlecone przez światową federację IAAF, wykonało laboratorium antydopingowe w Warszawie.