Komisja Zawodnicza Niemieckiego Stowarzyszenia Sportów Olimpijskich pod przewodnictwem szermierza Maksa Hartunga stworzyła list otwarty, który został wysłany do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Chodzi przede wszystkim o kwestie finansowe i marketingowe. Sportowcy domagają się m.in. zmian w Karcie Olimpijskiej. A konkretnie w zasadzie 40.3, która głosi, że żaden zawodnik w trakcie igrzysk nie może brać udziału w jakichkolwiek akcjach reklamowych.
- Sportowcy tracą istotne wpływy z reklam oraz szanse na przedłużenie umów sponsorskich, co ma ogromny wpływ na ich zabezpieczenie finansowe i przyszłość - czytamy w piśmie. Ale to nie wszystko. Tym chyba jeszcze ważniejszym punktem zmian, jakich domagają się zawodnicy, jest kwestia wypłat z tytułu udziału w igrzyskach. Do tej pory takowych nie było - sportowcy mogli jedynie liczyć na premie ze swoich krajowych komitetów w przypadku zdobycia medali. Na IO nie ma takich zasad, jak chociażby w lekkoatletycznych mistrzostwach świata czy Europy, gdzie za zwycięstwo organizator wypłaca wysokie nagrody.
MKOl na igrzyskach zarabia potężne pieniądze. Zyski wygenerowane w czteroleciu pomiędzy imprezą w Londynie (2012), a Rio de Janeiro (2016) wyniosły... 5,7 mld dolarów. Sportowcy domagają się zaś udziału w tych przychodach. Chcą, by ich premie wynosiły łącznie 25 procent wpływów, co w tym konkretnym przypadku daje 1,4 mld dolarów! Zawodnicy żądają też, by 10 procent kwoty, jaką zarabia MKOl, przeznaczać na działanie Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
Przedstawiciele Komitetu tłumaczą, że 90 procent zysków i tak trafia z powrotem do sportu, bo pieniądze te otrzymują m.in. narodowe komitety, międzynarodowe federacje sportowe czy komitety organizacyjne igrzysk. Ale wygląda na to, że taki podział sportowców nie zadowala. I choć list otwarty wystosowali niemieccy zawodnicy, to poruszony problem dotyczy nie tylko ich, ale wszystkich olimpijczyków. Czy tym samym rozpoczną małą rewolucję?
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin