Przyznanie organizacji mistrzostw świata w lekkoatletyce Katarowi od razu budziło spore kontrowersje. Niezbędne było przeniesienie zmagań na końcówkę września, ponieważ w sierpniu, gdy zazwyczaj odbywały się mistrzostwa, temperatury w tym kraju byłyby ne do zniesienia. Ale i obecnie nie jest pod tym względem lepiej, na co narzekają zawodnicy.
Ale nie tylko ten aspekt wywołał kontrowersje. Organizatorzy chcieli urozmaicić przekaz telewizyjny. W tym celu zamontowano kamerki w blokach startowych. Zamysłem realizatorów było pokazanie, jak wygląda mimika zawodników w ostatnich chwilach przed startem. Ale nie przewidziano pewnych skutków... ubocznych umiejscowienia kamer.
W niektórych momentach widzowie w telewizorach mogli zobaczyć bowiem krocze zawodniczek i zawodników. Jak można było się spodziewać spotkało się to z protestami startujących. - Pokazywanie obrazu z kamer w blokach startowych nie powinno mieć miejsca. To nie jest fajne. Każdy w takiej sytuacji może poczuć się skrępowany, bo to jest już naruszenie intymnej strony. Mam nadzieję, że czegoś takiego już nie będzie - powiedziała Justyna Święty-Ersetic cytowana przez portal onet.pl
Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF) podjęła decyzję, że obraz z tych kamer będzie pokazywany w mniejszym oknie. - Sygnały z kamer w blokach będą wyświetlane z boku w mniejszym ekranie, ale tak, że nie będzie nic rozpoznawalne. Dopiero wtedy, kiedy lekkoatleci zajmą pozycję w bloku będzie większa ekspozycja obrazu - przekazała Niemiecka Federacja Lekkoatletyczna.