Po pierwszych dwóch kolejkach finałowego konkursu polscy kibice mogli się obawiać, czy faworyt sięgnie po złoto. Potem już wszystko stało się jasne - Fajdek znów pokazał, że jest absolutnie poza zasięgiem rywali. Wygrał z wynikiem 80,88 m.
Paweł Fajdek mistrzem świata - ZAPIS RELACJI
- Nie obyło się bez większych emocji. Nie wyglądało to tak klarownie, jak w poprzednich moich startach w tym roku - przyznał. - Ale byłem cały czas skoncentrowany, wcześniej długo analizowałem, jak powinienem zachowywać się w konkursie. Bardzo trudno startować z pozycji murowanego faworyta, gdzie wszyscy oczekują, że rzucisz od razu 80 metrów. Ale w sumie potoczyło się to tak, jak sobie ułożyłem w głowie - dodał mistrz świata.
W Pekinie zmuszony został do... ostrej diety.
- Jedzenie tutaj nie zachwyca, jest takie, że... nie chcę używać brzydkich słów - wyjawił. - W hotelowej stołówce mogę głównie jeść makaron i mięso, które rzadko smakuje. Dlatego ograniczam się do minimum, żeby tylko przeżyć. Trochę przez to opadłem z sił w trakcie pobytu w Pekinie. Ale na mieście nie będę dojadał. Lepiej nie ryzykować. Postaram się doczekać do powrotu i zjeść dobry obiad w Polsce.
Kumor i Cybulski: Twórcy sukcesów
O swoich trenerach mówił z wdzięcznością i... współczuciem.
- Jola Kumor była przy mnie jako trenerka już, gdy miałem 13 lat. A znamy się jeszcze dłużej. Jest dla mnie jak druga matka - uśmiechał się. - Natomiast z trenerem Czesławem Cybulskim pracujemy od roku 2010. Pewnie sporo stracił przeze mnie zdrowia. Nie chodzi tylko o młot, którym na treningu przypadkowo dostał. Mówię o zdrowiu psychicznym. Na przykład w roku 2012 mieliśmy mnóstwo wpadek i słabych występów. Potrafiliśmy wtedy po kilka dni nie odzywać się do siebie. Ale zawsze pracowaliśmy, choćby w milczeniu, jak dorośli faceci. Mamy umowę, że po Rio zakończymy współpracę, bo trener potrzebuje kiedyś pójść na emeryturę. Ale i tak będzie pewnie koordynatorem moich przygotowań - dodał.
Trenerka Jolanta Kumor, zastępująca od dwóch miesięcy kontuzjowanego Czesława Cybulskiego, nie oczekiwała innego rozwiązania jak zwycięstwo Pawła.
- Bardzo bym się zdziwiła, gdyby dziś nie wygrał. Gdybym teraz mogła pofrunąć, zdecydowanie bym to zrobiła. Jestem bardzo szczęśliwa. Przywykliśmy co prawda w tym roku do odległości 83 metrów, ale mistrzostwa rządzą się swoimi prawami. To były dobre rzuty w wykonaniu Pawła. Był bardzo skoncentrowany, bo to był dla niego niezwykle ważny konkurs. Jako sportowiec jest prawdziwym profesjonalistą. Pomimo dużej postury ma sporą wrażliwość i chęć pomagania innym. Dzisiaj pomógł Wojtkowi Nowickiemu, a wspiera też młociarki - zdradziła.