Piotr Lisek: Możemy ochronić Ewę Swobodę
- Myślę, że z Robertem Soberą dobrze wyglądamy fizycznie, więc jakby trzeba było, to możemy ochronić Ewę na starcie. Myślę, że damy sobie radę – zaczął dość żartobliwie halowy mistrz Polski w skoku o tyczce. Ale na tym żarty się skończyły, bo jak mówił Lisek, nie można bagatelizować tej sprawy. - Jeśli takie sytuacje powtarzają się już któryś raz to na pewno potrzebna jest pomoc psychologiczna, mam nadzieję, że nie interwencja policji. Choć jeśli tak, to już nadszedł ten moment – mówił.
Swoboda wraz z partnerem, Krzysztofem Kiljanem zwrócili się o pomoc już jakiś czas temu, za pośrednictwem Liska, do Komisji Zawodniczej przy PZLA, której przewodniczy Anna Kiełbasińska. - Poprosiłem, aby wysłali do nas oficjalnego maila. Jak tylko go dostaliśmy, to przekazaliśmy sprawę do Tomasza Majewskiego i zarządu PZLA. Ze strony naszej Komisji zostało zrobione wszystko, co mogliśmy – przyznaje Lisek, dodając, że teraz piłeczka jest po stronie związku.
- Być może kara nałożona na Sebastiana po MP w Gorzowie jest niewystarczająca, bo ta sytuacja, która miała miejsce jest naprawdę niepokojąca, bo powtarza się po raz kolejny. Sebastian bardzo mocno zaczepiał Ewę w czasie startu. A to jak szarpał się z ochroniarzami widzieli wszyscy, są filmy, jak go wynoszą – mówi tyczkarz, mając jednocześnie nadzieję, że sprawa nękania Swobody zostanie rozwiązana. - Zarząd PZLA ma wszystko podane na tacy, mają szereg niezbędnych informacji, żeby wyciągnąć konsekwencje. Mam nadzieję, że zostaną podjęte odpowiednie kroki – kwituje.
W podobnym tonie wypowiada się Kiljan – partner Ewy. - Ten człowiek jest nieobliczalny. Sprawa oddana jest do prawnika. Więcej nie chcemy już komentować, żeby nie dodawać temu człowiekowi rozgłosu – podsumowuje.
Za naruszenie nietykalności cielesnej ochroniarzy U. trafił to policyjnego aresztu, w którym spędził dwie noce.