- Nie ma opcji, by doszło do czegokolwiek więcej niż w naszych wyjaśnieniach - zastrzegł się rekordzista Polski (6,00 m) i najlepszy lekkoatleta Europy w styczniu i lutym.
- Nie było hucznej imprezy. Nikt nie zwrócił nam uwagi na zachowanie. Sprzątaczka znalazła butelki z piwem w lodówce. Kiedy dostaliśmy ostrzeżenie od kierownictwa ośrodka w Chula Vista, butelki znikły. Sytuacja się już nie powtórzyła. Jesteśmy na tyle dorośli, że gdyby do czegoś doszło, tobyśmy się przyznali. Byliśmy w szoku, że dwa tygodnie później przeniesiono nas do innego obiektu.
Osobną sprawą są nieprzyjazne relacje, jakie powstały pomiędzy resztą ekipy a mistrzynią olimpijską Anitą Włodarczyk (32 l.).
- Coś dało się wyczuć, ale ja sam problemów nie miałem. Nie jestem po żadnej stronie i proszę mnie w to nie mieszać. Dostałem jakby rykoszetem - zastrzegł się Piotr Lisek.