Piotr Lisek opowiedział o tym, jak czuł się po stracie dziecka
Piotr Lisek to najbardziej utytułowany polski tyczkarz – ma na swoim koncie medale halowych mistrzostw Europy, halowych mistrzostw świata czy mistrzostw świata. Mimo kilku prób nie udało mu się jednak nigdy sięgnąć po medal igrzysk olimpijskich, czego najbliżej był w 2016 roku w Rio de Janeiro, gdzie zajął 4. miejsce. W Tokio w 2021 roku zajął 6. miejsce, natomiast w tym roku na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024 nie przebrnął nawet kwalifikacji. Na polskiego lekkoatletę spadła wówczas masa krytyki, ale jak się później okazało, Lisek przed zawodami i w ich trakcie zmagał się z wielką tragedią, jaką jest utrata dziecka. – Bezradność to coś strasznego, a szczęście trzeba umieć doceniać, bo jest zbyt cenne i kruche. Mała, niewinna część nas i część w nas, umarła, a ja, budząc się, modlę się o to, by poprzednie dni były tylko koszmarem – napisał Piotr Lisek w mediach społecznościowych, dzieląc się tym samym z opinią publiczną faktem, że jego żona straciła ciążę. Teraz w rozmowie z portalem Weszło tyczkarz wrócił do tych niezwykle bolesnych chwil.
Walczył w FAME MMA, teraz przeżył ogromny dramat. Aż serce boli po tych słowach. Kompletny zawód
Piotr Lisek nie miał wątpliwości, że start na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024 był dla niego najgorszym w karierze. – To był zdecydowanie najtrudniejszy start w moim życiu. To było naprawdę parę dni wojny z głową i nie życzę nikomu takiej przeprawy psychicznej. Fizyczną ludzie są w stanie mnóstwo znieść, można się prawie poddać, a później podnieść. Ale w takich przypadkach jest trudniej – powiedział w rozmowie z Weszło. Lekkoatleta ujawnił też, że wystartował, licząc na to, że poradzi sobie z problemami mentalnymi. – Startując na igrzyskach, myślałem, że jednak dam sobie radę. Że będę potrafił to wyłączyć na czas startu. Myślę, że w jakimś stopniu to się udało, ale ogólne obciążenie psychiczne sprawiło, że mój organizm nie działał, jak powinien. Ja naprawdę byłem bardzo dobrze przygotowany na Paryż i to jest trochę taki mój ból sportowy, że nie potrafiłem tego wykorzystać i nie poradziłem sobie z kłodą, którą los rzucił mi pod nogi – ocenił Piotr Lisek.