Grozili Joannie Jóźwik po igrzyskach olimpijskich
Joanna Jóźwik nie biega wyczynowo od igrzysk olimpijskich w Tokio, ale to pięć lat wcześniej spełniła marzenia w Rio de Janeiro. Na swoich pierwszych igrzyskach była w życiowej formie i awansowała do ścisłego finału, w którym pobiegła najszybciej w karierze - 1:57,37 min. Dało jej to znakomite 5. miejsce, za trzema biegaczkami z Afryki i Kanadyjką Melissą Bishop. Wokół medalistek tamtego biegu było mnóstwo kontrowersji - Caster Semenya z RPA, Francine Niyonsaba z Burundii i Margaret Wambui z Kenii miały bardzo wysoki poziom testosteronu, a przypadek pierwszej z nich jest znany każdemu sympatykowi lekkoatletyki. Wielu kibiców mówiło nawet, że Jóźwik zajęła wtedy "drugie miejsce wśród kobiet". Sama Polka była zadowolona ze swojego występu, ale nie kryła, że ta rywalizacja nie była zbyt sprawiedliwa. Jej słowa odbiły się echem na całym świecie.
Nie żyje legenda polskiej lekkoatletyki. Andrzej Krzesiński przeżył blisko 100 lat
Życzyli polskiej lekkoatletce śmierci. Okropne, co ją spotkało
- Semenya jest nie do pobicia. Jeśli władze nic nie zrobią, to będzie tak do końca - powiedziała wtedy Jóźwik. Kilka lat później reprezentantka RPA została wykluczona z występów na koronnym dystansie 800 m po odmowie leczenia hormonalnego w celu obniżenia testosteronu.
"Nie mam żalu do World Athletics. Wiedziałam, jakie są reguły i że te zawodniczki będą ze mną startować. Dobiegłam na piątym miejscu i przyjęłam to z wielką godnością" - oświadczyła w rozmowie z PAP Jóźwik, która po igrzyskach w Rio przeżyła prawdziwy koszmar.
"Wypowiedziałam się na ten temat, bo miałam prawo ocenić, jak to wygląda z mojej perspektywy. Niestety, pożałowałam tego, że powiedziałam te kilka zdań. To się odbiło bardzo głośnym echem. Dostawałam wiadomości z zagranicy z pogróżkami, że nie powinnam żyć. Wtedy odbiłam się od tego świata medialnego i poczułam, jak to jest być osobą publiczną" - wyjawiła.