33-letni Kenijczyk Eliud Kipchoge minął metę pod Bramą Brandenburską w czasie 2:01.39 godz. czyli aż o 1.18 szybciej od poprzedniego rekordzisty, także Kenijczyka Denisa Kimetto.
Kipchoge miał do pomocy trzech „zająców” (ang. pacemakers). Dwaj z nich zeszli po 15. kilometrze, trzeci po 25, a wtedy samotnie biegnący lider jeszcze… przyspieszył
- Było rzeczywiście ciężko na ostatnich kilometrach, ale byłem naprawdę przygotowany, by wykonać bieg po swojemu. Skupiłem się na pracy, którą wykonałem w Kenii i to mi pomogło – powiedział na mecie zwycięzca i rekordzista.
Pięć minut po nim metę minęłi dwa jego rodacy: Amos Kipruto (2:06.23 godz.) i były rekordzista świata, Wilson Kipsang (2:06.48).
Dodajmy, że Kipchoge zanotował już na dystansie 42.195 m czas 2:00.25. Ponad rok temu na motorowym torze Monza udowodnił, że realne jest już złamanie bariery 2 godzin. Bieg nie spełniał jednak wymogów regulaminowych i dlatego nie został odnotowany jako rekord globu.
W rywalizacji kobiet triumfowała także Kenijka, Gladys Cherono – 2:18.11 godz. przed Etiopkami Ruti Agą (2:18.34) i multimedalistke wielkich imprez Tirunesh Dibabą (2:18.55). Rekordu nie było, ale po raz pierwszy w historii trzy biegaczki w jednym maratonie zeszły poniżej granicy 2:19 godz.