Rio 2016: Niemiecki piłkarz przegrał, chciał sprowokować rywali, wyszedł na błazna [ZDJĘCIA]

2016-08-21 16:49

Robert Bauer. Zapamiętajcie to nazwisko. 21-letni piłkarz po przegranym finale olimpijskim z Brazylią wyszedł bowiem na największego błazna igrzysk w Rio de Janeiro. Pomocnik Ingolstadt po przegranej serii rzutów karnych jednoznacznym gestem przypomniał bowiem fanom Canarinhos ich klęskę w półfinale mistrzostw świata sprzed dwóch lat. Miało być śmiesznie, wyszło kompromitująco.

Przegrywać trzeba umieć. To takie stare porzekadło, do którego nijak nie potrafią dostować się niektórzy sportowcy. Niemcy w finale olimpijskim byli słabsi. Brazylia naciskała, Brazylia grała w piłkę, a nasi zachodni sąsiedzi - pokolenie nie tak utalentowanych młodzieżowców niż ich starsi koledzy - próbowali głównie chaotycznymi kontrami zrobić wyrwę w szeregach rywala. To nie mogło skończyć się inaczej, a w kategoriach cudu należy traktować fakt, że w ogóle doszło na Maracanie do serii rzutów karnych. Bo bliżej było do pogromu rodem z półfinału mistrzostw świata z 2014 roku, gdy Niemcy wygrali z Brazylią 7:1.

Bauer przypomniał jednak fanom gospodarzy tamten pogrom. Przegrał, ale przecież jego koledzy zostali mistrzami świata, a Canarinhos pogrom będą pamiętać już na zawsze. Gest był więc jednoznaczny. Liczba siedem to w Brazylii symbol traumy godnej klęski w finale MŚ 1950. Pokazana na palcach miałaby pewnie nawet jakiś sens. "Wygraliście z młodzieżówką, nie macie szans z kadrą Loewa".

Miałby. Tylko cały ten Bauer z reprezentancją narodową ma tyle wspólnego, co i przeciętny kibic, który siedział w sobotę na trybunach Maracany. I zamiast zejść z murawy jak król, wyszedł na głupka, któremu później kazano się jeszcze tłumaczyć. A to wyszło mu nawet gorzej, niż reakcja po klęsce. - Nie pamiętam dokładnie, kiedy to zrobiłem. Działałem pod wpływem emocji. Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam.

No pewnie. Coś tam pokazałem, dajcie mi spokój, wcale nie chciałem nikogo urazić.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze