Młodzieżowy mistrz Europy z Bydgoszczy sprzed 3 lat wpadł w listopadzie 2019 r. Obecnie wymierzoną karę orzekł panel AIU (Athletics Integrity Unit), czyli instytucji odpowiedzialnej za ściganie dopingowiczów w światowej lekkoatletyce. Nabokau zapewniał, że nigdy nie przyjął żadnej zabronionej substancji. Był adwokatem czystego sportu. W piśmie skierowanym do AIU napisał, że podejrzewa, iż furosemid znalazł się w jego organizmie poprzez kontakt z produktami, które... przysyłała mu babcia. Jak dowodził, starsza pani ma zapisany przez lekarza furosemid (to środek moczopędny). Nabokau obstawał przy tym, że paczki żywnościowe otrzymywane od babci (były tam m.in. mięso, słodycze i owoce) mogły zostać zanieczyszczone zabronionym środkiem. Skoczek jest przekonany, że furosemid przyjął przypadkowo i w sposób niezamierzony.
Zbigniew Boniek BRONI Jerzego Brzęczka. "Media mogą go zwalniać"
Skoczek chciał tego dowieść na podstawie eksperymentu, który przeprowadzał przy pomocy białoruskiego laboratorium antydopingowego. AIU stwierdziło, że zastosowana metoda dowodowa ma wady i nie uznała wyjaśnień sportowca. Panel orzekający przyznał, że Nabokau sprawiał wrażenie „naprawdę zaskoczonego i wstrząśniętego” wynikiem testu antydopingowego i że mu współczuje. Jednak uznano, że obwiniony nie był w stanie przedstawić wiarygodnego wytłumaczenia w jaki sposób zakazany środek znalazł się w jego organizmie.
Kara zasądzona przeciwko Białorusinowi upłynie 27 października 2021 roku.