- Urodził się jako śliczny duży chłopczyk, z okrągłą buzią. Przez pewien czas nazywaliśmy go pączuszkiem. A moja starsza córka chwaliła się koleżankom pięknym braciszkiem - wspomina pani Magda Krzewina (56 l.).
Gdy ujawnił się jego charakter, okazał się chłopcem dobrze ułożonym.
- Był dzieckiem spokojnym, ale też charakternym. W tym sensie, że potrafił pokazać, nawet przez mimikę, że coś mu nie wychodzi albo się nie podoba. Ale był bardzo grzeczny i wiedział, co mu wolno, a co nie - zastrzega mama mistrza świata.
Nauka w szkole nie sprawiała mu większych kłopotów.
- Uczył się dobrze przez całą podstawówkę. I przychodziło mu to bardzo łatwo. Trochę pogorszyło się, gdy trafił do gimnazjum, w okresie młodzieńczego buntu. Był tam zlepek różnych dzieciaków, niekoniecznie pilnych. Pewnego razu oświadczył, że nie pójdzie więcej do szkoły, bo śmieją się z niego, że jest kujonem. Zaczął się nieco opuszczać w nauce, żeby nie odstawać od kolegów. A w liceum opuszczał lekcje, gdy był nieprzygotowany - opowiada pani Magda.
Od dziecka bardzo lubił książki. Najpierw te, które mama czytała jako bajki na dobranoc, potem już z własnego wyboru. Niemal od początku pojawiło się też zainteresowanie historią.
- Zainteresował nią Kubę mój ojciec, snując opowiadania. A podbudowała to przynależność do drużyny zuchów. Jego konik to historia Polski i wojska w okresie II wojny światowej - wspomina mama lekkoatlety.
Jego osławione już tatuaże wyrażają patriotyczne uczucia.
- I nie ma w tym niczego na pokaz. On naprawdę tak myśli. Pierwszy tatuaż zrobił sobie już w wieku dorosłym. Powiedziałam mu, że to jego ciało i niech robi, co chce, byle nie na twarzy - zastrzega Magda Krzewina.
Jako mały chłopiec mówił, że chce być strażakiem albo żołnierzem. Mając kilka lat, zaczął biegać za piłką w klubie Gopło Kruszwica.
- Powiedział wtedy, że będzie kiedyś grał w Barcelonie. Kupi mi domek i wszyscy będziemy tam mieszkać - śmieje się pani Magda.