Pokonać Amerykanów w sztafecie 4x400 metrów to kosmiczny wyczyn. Zawsze w takich sytuacjach znajdą się złośliwi podejrzewający, że za tym sukcesem mogą się kryć jakieś nieczyste metody.
- Takie sugestie po prostu olewam, nie przyjmuje się pomówieniami. A skoro bieg życia wykonałem w czwartym moim starcie w Birmingham (dwa biegi indywidualne i dwa sztafetowe - przyp. red.), to pewnie mogę to powtórzyć - argumentuje.
Jego rekord życiowy na otwartym stadionie wynosi 45,11 s. Do liczącego już 19 lat rekordu kraju Tomasza Czubaka brakuje mu 0,49 s. - Oczywiście, że mam apetyt na rekord Polski. Nie nastawiam się jednak na pobicie rekordu, ważniejsze jest, aby regularnie biegać poniżej 45 s. I jest to w moim zasięgu. Wystarczyło, że udało mi się spokojnie i w zdrowiu przepracować cały okres przygotowań - mówi.
W przeszłości nękały go kontuzje. Najdotkliwszą była przepuklina kręgosłupa przed trzema laty. Biegnąc z dokuczliwym bólem, przegrał wówczas z Belgiem Kevinem Dorlée finisz sztafety 4x400 m w halowych ME w Pradze.
- Wtedy nie mogłem samodzielnie zawiązać butów. Spałem na podłodze, a do łazienki szedłem, opierając się o ścianę. Ale po operacji wszystko szybko przeszło - wspomina .
Sportową przygodę zaczynał od piłki nożnej w rodzinnej Kruszwicy. W wieku 17 lat zamienił futbol na lekkoatletykę.
- Nie żałuję tej zmiany. Lekkoatletyka jest sportem indywidualnym, chociaż. biega się też w sztafecie (śmiech). A poza tym jest królową sportu - deklaruje (pozostał jednak kibicem futbolu, a konkretnie Lecha Poznań).
Już piąty rok ma etat w wojsku, wciąż pozostaje szeregowym. Ale po cichu liczy, że sukces w Birmingham przyniesie mu awans. A chociaż otwarcie deklaruje swoje patriotyczne uczucia, nie angażuje się w żadne ruchy polityczne.
- Jako żołnierz muszę być apolityczny. Tak jest w regulaminie - zastrzega. - A swoje zainteresowania realizuję, przede wszystkim czytając bardzo dużo książek historycznych. Ostatnio czytałem o majorze Hubalu.