Władze serbskiej federacji zapowiedziały, że nie ustaną, póki Kosowa z FIFA nie wyrzucą. Ostrzegli szefów piłkarskiej centrali, że podejmą wszystkie kroki prawne, byle kraj, którego jako państwo nie uznają, nie brał udziału w międzynarodowej rywalizacji. Wielkich szans jednak nie mają. Za członkostwem Kosowa i Gibraltaru głosowało 145 federacji, ledwie 23 było przeciw, reszta wstrzymała się od głosu.
Pojawienie się Kosowa i Gibraltaru na piłkarskiej mapie to też koszmarny problem dla UEFA. Grupy eliminacji mistrzostw świata 2018 zostały już rozlosowane. Ewentualne dokoptowanie tej drugiej drużyny nie jest wielkim problemem - grać może właściwie z każdym. Co innego natomiast Kosowo, które pozostaje w fatalnych stosunkach z większością sąsiadujących krajów. A już na pewno z Bośnią i Herzegowiną, a także z Chorwacją oraz Ukrainą. Czyli zespołami, które w el. MŚ 2018 znalazły się w grupach pięciozespołowych i do których dorzucony mógł zostać nowy członek FIFA.
Przepisy są tymczasem nieubłagane. Kraje pozostające w stanie wojny - choćby dyplomatycznej - nie mogą rywalizować na murawie. Bo mogłoby dojść do nieoczekiwanych awantur, jak chociażby podczas niedawnego starcia Albanii z Serbią. A to znowu determinuje prosty wniosek: UEFA albo nagnie przepisy, albo członków FIFA nie dopuści do rywalizacji, albo czeka nas ponowne losowanie grup eliminacyjnych!
Czyli z każdej strony skandal.