Anglicy rozpoczęli od mocnego uderzenia. Już w 3. minucie powinni objąć prowadzenie, kiedy przed bramką źle zachował się obrońca i jego błąd ratować musiał tunezyjski bramkarz. Chwilę później Raheem Sterling miał tylko wbić piłkę do siatki, ale nie wykorzystał świetnej akcji Jessego Lingarda. Sprawy w swoje ręce wziął Harry Kane. W 11. minucie spotkania strzał głową Johna Stonesa odbił golkiper, a kapitan Synów Albionu był tam, gdzie trzeba i dobił próbę kolegi.
Tunezja niewiele potrafiła w tym meczu zdziałać i bazowała na błędach Anglików. Po jednym z nich bliska była strzelenia gola i pewnie by to zrobiła, gdyby strzał nie odbił się od jednego z obrońców. W 33. minucie fatalną w skutkach gafę "strzelił" Kyle Walker. Piłkarz Manchesteru City uderzył w twarz w niegroźnej sytuacji zawodnika Tunezji. Zobaczył to sędzia i wskazał na wapno, bo nieodpowiedzialne zachowanie Walkera miało miejsce w polu karnym. Jedenastkę na gola zamienił Ferjani Sassi i stan meczu się wyrównał.
Podrażnieni reprezentanci Anglii błyskawicznie ruszyli do odrabiania strat. Szybko prowadzenie mógł dać swojej drużynie Stones, ale w zamieszaniu podbramkowym skiksował. Lingard zaś najpierw został zablokowany w szesnastce, a tuż przed przerwą nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Przez swoje nonszalancję i gapiostwo Anglicy tylko remisowali do przerwy z Tunezyjczykami.
Po zmianie stron kreowanie sytuacji bramkowych już nie przychodziło im z taką łatwością. Tunezja skorygowała własne błędy i wyciągała wnioski z zagrań rywali, a Synowie Albionu nie przygotowali nic nowego w swoim repertuarze. Bezradnie bili głową w ścianę, której sforsować długo nie potrafili.
Kiedy wydawało się, że na mundialu będziemy świadkami kolejnej niespodzianki, piłkę z bliska do bramki wpakował Harry Kane. Najmłodszy w historii angielskiego futbolu kapitan drużyny narodowej był niepilnowany przy rzucie rożnym w 91. minucie i uderzeniem głową dał Anglii ulgę, zwycięstwo i trzy punkty.