W historii mistrzostw świata bodaj tylko w 1962 roku i 1994 roku najlepsi snajperzy turnieju zrobili mniej, by zgarnąć prestiżowe wyróżnienie. Na turnieju w Chile wystarczyło zdobyć cztery gole (najmniejsza liczba goli w historii MŚ), by przejść do historii. Udało się aż sześciu piłkarzom: Węgrowi Florianowi Albertowi, zawodnikowi Związku Radzieckiego Valentinowi Iwanowowi, Brazylijczykom Garrinchy oraz Vavie, a także reprezentantowi Jugosławii Drażenowi Jerkoviciowi oraz piłkarzowi zespołu gospodarzy Leonelowi Sanchezowi. W 1994 roku królem strzelców został natomiast Rosjanin Oleg Salenko, chociaż napastnik Sbornej zagrał tylko w fazie grupowej, a aż pięć trafień zaliczył w spotkaniu z Kamerunem.
Teraz do tej listy dołączył Harry Kane. Anglik pięć goli zdobył w spotkaniach z Tunezją i Panamą. Jednego dorzucił z karnego z Kolumbią, łącznie z jedenastek zdobył aż trzy trzy bramki, a jedno trafienie zaliczył, chociaż nie zrobił nawet ruchu w kierunku piłki. Został bowiem nastrzelony, a futbolówka rykoszetowała i wpadła do siatki obok zdezorientowanego bramkarza Panamy. Powtórzył wyczyn Gary'ego Linekera, jedynego angielskiego napastnika, który mógł świętować tytuł króla strzelców mistrzostw świata (1986).
To wyczyn przeraźliwie słaby. Cztery lata temu gole Jamesa Rodrigueza pociągnęły niedocenianych Kolumbijczyków do ćwierćfinału mistrzostw świata. Osiem lat temu show dał David Villa, który niemal w pojedynkę wprowadził Hiszpanów do finału. Królem snajperów został jednak Thomas Mueller, który niemal w pojedynkę wyeliminował Anglików z turnieju mistrzowskiego. W 2006 roku to bramka Miroslava Klose, ta piąta, ostatnia, dająca koronę, przeciwko Argentynie utrzymała Niemców w drabince turnieju. Ronaldo w 2002 roku zrobił jednoosobowy show, Davor Suker strzelił gole w każdym spotkaniu fazy pucharowej, a Toto Schillaci to do dziś synonim napastnika "turniejowego". O Paolo Rossim (sześć goli, wszystkie zdobyte w trzech ostatnich meczach turnieju) czy Mario Kempesie nawet nie wspominamy.
Harry Kane wygląda przy nich niczym ubogi krewny. Przypadkowy bohater, który zbił krasnali światowego futbolu i wparował do futbolowej historii. Po latach jednak nikt o okolicznościach triumfu Anglika nie będzie pamiętał. Jego nazwisko znajdzie się obok największych snajperów w dziejach piłki. Obok Leonidasa, Kocsisa, Fontaine'a, Eusebio czy Mullera. Obok bohaterów mistrzostw z epok zapomnianych i tych z czasów najnowszych.
Tylko Wyspiarze nigdy nie zapomną mu tego pudła w półfinale mundialu przeciwko Chorwatom.