Do Pragi na mecz z Czechami udała się grupa ok. dwustu niemieckich kibiców. Ale ich zachowanie przez cały mecz było wręcz skandaliczne. Najpierw nie uszanowali minuty ciszy ku pamięci dwóch zmarłych niedawno czeskich działaczy. Później gromkimi okrzykami obrażali swoją federację oraz jednego z piłkarzy - Timo Wernera. Czym sobie na to zasłużył? Przynależnością klubową. Otóż młody napastnik reprezentuje barwy niespecjalnie lubianego w Niemczech zespołu RB Lipsk.
Ale to, co najgorsze, miało dopiero nadejść. W pewnym momencie z sektora gości dało się usłyszeć nazistowskie hasła intonowane przez kibiców! Ci nagle zaczęli wykrzykiwać "Sieg Heil", co było sloganem propagandowym III Rzeszy skandowanym przez tłumy podczas przemówień Adolfa Hitlera. W tamtych czasach używano go też jako pozdrowienia, dlatego nikomu nie trzeba tłumaczyć, dlaczego zachowanie fanów było bulwersujące. A jakby tego było mało, to później ci śpiewali jeszcze różne nacjonalistyczne pieśni.
Niemieccy piłkarze po wyjazdowych meczach zwykle dziękują swoim kibicom za doping, ale tym razem chyba usłyszeli, co niosło się z trybun podczas spotkania. I zamiast podejść pod sektor gości od razu udali się do szatni protestując tym samym przeciwko oburzającym i skandalicznym przyśpiewkom. Swoje zdanie na ten temat wyraził trener reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów Joachim Loew - Nie jesteśmy ich reprezentacją, a oni nie są naszymi kibicami. To jest absolutnie najniższy poziom, godny wszelkiej pogardy - powiedział selekcjoner Niemców po spotkaniu, które zakończyło się zwycięstwem gości 2:1.
W podobnym tonie wypowiedział się prezydent DFB (niemieckiej federacji) Reinhard Grindel - Piłkarze zachowali rozsądek. Zespół wysłał wyraźny sygnał: Nie jesteście naszymi fanami, jesteście zadymiarzami, nie macie czego szukać na stadionach, nie jesteśmy waszą drużyną. Doceniamy kulturalny doping dla drużyny narodowej. Nigdy nie będziemy tolerować faszyzmu, rasizmu, homofobii i nawoływania do przemocy - napisał na swoim profilu na Facebooku.