Początek meczu nie zapowiadał tego, że reprezentacja Polski tak bezradnie będzie wyglądać w końcówce spotkania. Biało-czerwoni grali świetnie, uzyskali kilkubramkową przewagę i wydawało się, że okażą się dla Chorwatów zbyt wymagającym rywalem. Jeszcze przed przerwą piłkarze Wenty dali się jednak dogonić niezwykle ambitnym i agresywnie grającym zawodnikom z Bałkanów. Koszmarnie wyglądała szczególnie końcówka pierwszej połowy, w której w ciągu kilkunastu sekund straciliśmy dwa gole.
Świetni tylko bramkarze
Po przerwie nie byliśmy w stanie dogonić rywali. Mało tego, Chorwaci systematycznie powiększali swoją przewagę. Nie pomogła nawet fantastyczna postawa dwóch bramkarzy reprezentacji Polski - Sławomira Szmala i jego zmiennika Piotra Wyszomirskiego. Obaj bronili wczoraj rzuty karne i sytuacje sam na sam. Na próżno...
- Przespaliśmy końcówkę pierwszej połowy. W drugiej zagraliśmy nieco lepiej w ataku, ale co z tego, skoro w tym meczu nie istniała nasza obrona. Tu się nie ma co oszukiwać, zagraliśmy słabo. Mimo że obroniłem parę sytuacji, to nie jestem zadowolony ze swojej postawy. Cieszyłbym się, gdybyśmy wygrali - mówi Piotr Wyszomirski.
Bezpośredni awans do kwalifikacji na olimpiadę uzyskują zespoły z miejsc 2-7 szwedzkich mistrzostw. Dlatego tak istotny jest dla Polaków piątkowy mecz z Węgrami o siódme miejsce w mistrzostwach.
O igrzyska z Węgrami
- Musimy się zmobilizować i po prostu wygrać. Łatwo nie będzie, bo Węgrzy to bardzo dobra drużyna. Przecież w sparingu przed mistrzostwami zremisowali z nami, a już na turnieju pokonali Niemców. Musimy jednak z nimi zawalczyć - podkreśla Wyszomirski.
Nawet jeśli Polacy przegrają w piątek z Węgrami, pozostanie przed nimi mała furtka, przez którą będą mogli wejść do igrzysk. Jeśli przyszłorocznym mistrzem Europy zostanie bowiem jedna z siedmiu najlepszych drużyn MŚ, przepustkę do kwalifikacji olimpijskich otrzyma właśnie ósmy zespół trwającego turnieju.