Udział Telekomu Veszprem w finale Ligi Mistrzów nie było żadnym zaskoczeniem. Zespół z Węgier typowany był wśród faworytów, zwłaszcza od momentu, w którym zaczął wygrywać mecz za meczem w tych rozgrywkach. Niespodzianką był natomiast awans Vardaru, który w nieprawdopodobny sposób wyeliminował FC Barcelonę. Skopijczycy odrobili ogromną stratę w drugiej połowie i ponownie zameldowali się w finale Final Four.
Ostra walka o trofeum była niemal pewna i zespoły nie zawiodły pod tym względem. Na boisku iskrzyło od pierwszych minut, a do dziewiątej minuty gra toczyła się gol za gol. Po błędzie Kentina Mahe piłkę przejęli zawodnicy z Macedonii, a po kontrataku piękną bramkę zdobył Timur Dibirov, dając swojemu zespołowi dwubramkową przewagę. Ta do trzech "oczek" powiększyła się przed upływem pierwszego kwadransa.
Mahe znów nie popisał się i po rzucie z dziewiątego metra trafił jedynie w poprzeczkę. W odpowiedzi rzucił Dainis Kristopans. Jego próbę obronił Roland Mikler, ale bramkarz węgierskiego zespołu przy dobitce Rogerio Moraesa nie miał żadnych szans. Różnica w grze obu zespołów polegała przede wszystkim na postawie w obronie. Veszprem miał problemy z dojściem do dogodnych pozycji rzutowych.
Zupełnie odwrotnie było po drugiej stronie boiska, gdzie między innymi Stojancze Stoilov dwukrotnie był zupełnie sam na szóstym metrze, co wykorzystał doskonale. W dodatku bronić zaczął Dejan Milosavljev. Wszystko to spowodowała, że przewaga Vardaru na koniec pierwszej połowy wzrosła do pięciu bramek, a na tablicy wyników widniał rezultat 16:11.
Veszprem ani myślał składać broni. Druga połowa rozpoczęła się dla nich źle, bowiem na ławkę kar, a faul na Kristopansie, wylądował Blaz Blagotinsek. Paradoksalnie właśnie wtedy Węgrzy zaczęli odrabiać straty. A główną rolę odgrywał dobrze nam znany Petar Nenadić. Serb po dwóch szybkich atakach zdobył dwie bramki i przewaga Vardaru stopniała do dwóch trafień.
Taki dystans, a więc dwóch, trzech bramek utrzymywał się bardzo długo. Atmosfera na boisku była coraz bardziej gęsta. Nie brakowało ostrych starć i coraz częściej sędziowie byli zmuszeni pokazywać dwuminutowe kary. Wojna nerwów trwała niemal do samego końca. W niektórych momentach wydawało się, że Veszprem zdoła odrobić całość strat, ale wówczas świetnymi interwencjami popisywali się bramkarze Vardaru.
Wszystko stało się jasne, gdy na minutę przed końcem spotkania Ivan Cupić rzucił gola na trzybramkowe prowadzenie i zespół Węgier nie był już w stanie odrobić strat. Dla Veszpremu to trzeci finał w Lanxess Arenie i trzeci przegrany. Srebro staje się nieodłącznym elementem tej drużyny. Vardar natomiast po roku przerwy powrócił na tron.
Vardar Skopje - Telekom Veszprem 27:24 (16:11)
Vardar: Milosavljev, Ghedbane - Stoilov, Popovski, Kristopans, Moraes, Dissinger, Karacić, Skube, Kalarasz, Cupić, Dibirov, Gorbok, Sziszkarjew, Vojvodić, Kiseljew
Veszprem: Mikler, Sterbik - Manaskov, Ilić, Tonnesen, Gajić, Nilsson, Nagy, Marguc, Strlek, Terzić, Blagotinsek, Nenadić, Mackovsek, Mahe, Lekai