Polski sport klubowy nie jest naszpikowany sukcesami. W zasadzie tylko siatkówka i piłka ręczna dostarczają emocji na najwyższym poziomie dzięki regularnej grze naszych przedstawicieli o najwyższą stawkę. W drugiej z dyscyplin od lat dużą renomę na europejskich parkietach ma Industria Kielce. Wielokrotny mistrz Polski regularnie gra o lub w Final Four Ligi Mistrzów szczypiornistów, a raz sięgnął nawet po największy sukces w historii. W zeszłym roku puchar był na wyciągnięcie ręki, ale ostatecznie podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrali w finale z Magdeburgiem i musieli obejść się smakiem.
Los był na tyle przekorny, że w tym sezonie o sam awans na Final Four kielczanie mierzyli się właśnie z niemieckim Magdeburgiem. Żółto-biało-niebiescy słyną na Starym Kontynencie nie tylko ze świetnej gry, lecz także oddanych kibiców. Tym razem nie było inaczej. Za zachodnią granicę na mecz przyjechało grubo ponad 600 osób!
Ludzie z Kielc opanowali niemieckie miasto
Magdeburg nie należy do największych niemieckich miast, ale od wielu lat ma coś, czego wielu zazdrości - zespół szczypiornistów z najwyższej półki. W Magdeburgu żyje się piłką ręczną i widziano już bardzo dużo. Jednak w środę łatwo było dojrzeć zaciekawione spojrzenia Niemców. Przyjezdni z Kielc spotkali się wspólnie na rynku, skąd przemaszerowali do hali. Głośne śpiewy na ustach błyskawicznie trafiły pod postacią filmików do internetu i zrobiły wielkie wrażenie na wszystkich obserwatorach szczypiorniaka.
Wielkie wyzwanie Kielc
W pierwszym meczu Industria Kielce wygrała u siebie z Magdeburgiem jednym golem. Nie dziwi więc wielka mobilizacja wśród kibiców ze stolicy Gór Świętokrzyskich. Żółto-biało-niebiescy z jednej strony wierzyli w końcowy sukces, z drugiej - zdawali sobie sprawę ze skali trudności zadania. Magdeburg to nie tylko zwycięzca Ligi Mistrzów czy klubowych mistrzostw świata szczypiornistów. To również zespół, który dość regularnie sięga po mistrzostwo Niemiec w naszpikowanej gwiazdami i silnymi ekipami Bundeslidze.