To on ucieszył wczoraj miliony Polaków, w decydujących momentach starcia z Duńczykami zatrzymując wszystkie rzuty wicemistrzów świata i przyczyniając się do zwycięstwa biało-czerwonych.
A niewiele brakowało, by wczorajsze spotkanie oglądał… w telewizji! „Wichura” w ostatnich latach nie należał bowiem do ulubieńców trenera Bogdana Wenty. Mówiło się nawet o konflikcie między panami.
Urodzony 17 lutego 1980 roku w Zabrzu bramkarz właśnie w tym mieście rozpoczynał karierę piłkarza ręcznego, broniąc barw miejscowej Sparty. Później występował w AZS-ie Biała Podlaska, w Warszawiance, aż wreszcie w 2004 roku trafił do Orlen Wisły Płock, gdzie z powodzeniem gra do dziś.
Przeczytaj koniecznie: Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej, Sławomir Szmal: Kibice już pewnie o mnie zapomnieli
5 tytułów mistrza Polski i 3 Puchary Polski - to osiągnięcia Marcina Wicharego z Płocka. „Wichura” i spółka po złoto sięgnęli m.in. w ostatnim sezonie ligowym.
I pomyśleć, że jego efektownych interwencji z meczu z Danią mogłoby nigdy nie być. Podziękowania należą się nauczycielowi wychowania fizycznego, który w 5.klasie podstawówki „zmusił” Wicharego i jego kolegów do zaprzyjaźnienia się ze szczypiorniakiem.
Teraz bramkarz należy do krajowej i - jak widać podczas ME - europejskiej czołówki. Sam także wierzy w swoje umiejętności, na treningach zakładając się z kolegami, czy będą w stanie go pokonać. Kto przegra… robi pompki!
Przeczytaj koniecznie: Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej - z kim i kiedy zagrają teraz Polacy? TERMINARZ
W reprezentacji Polski zadebiutował w 2005 roku. Trzy lata później razem z kolegami postarał się o piątą lokatę na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie.
Na serbskim turnieju pewnie by go nie było, gdy nie kontuzja Sławomira Szmala.
Poza parkietem, jego wielką pasją jest… kontakt z przyrodą! Bramkarz jest miłośnikiem survivalu i to właśnie na łonie natury nabiera sił do treningów. Jedno ze spotkań z fauną i florą było dla niego sporą niespodzianką. Jak opowiadał w wywiadzie dla oficjalnej telewizji Orlen Wisły Płock, podczas treningu w plenerze schował się za drzewem, by nastraszyć kolegę. Kiedy wyskoczył zza pnia, jego oczom ukazał się… łoś! Na szczęście - dla łosia - wszystko dobrze się skończyło.
„Wichura” jest w życiowej formie. Być może dlatego, że w najbliższym czasie ma doczekać się potomka. Czy będzie to kolejny bramkarski talent?