"Super Express": - Jeśli polska drużyna ma się bać Białorusi, to po co w ogóle było jechać na mistrzostwa do Hiszpanii?
Mariusz Jurasik: - Takie myślenie może być zgubne. Białoruś to solidna, poukładana drużyna, z jedną gwiazdą światowego formatu - Rutenką. On ma wszystko: siłę, szybkość, zwód, podanie na koło. Potrafi w pojedynkę wygrywać mecze. Nieprzypadkowo Barcelona zapłaciła za niego Ciudad Real milion euro. W piłce ręcznej to naprawdę duże pieniądze.
- Kto poza Rutenką będzie niebezpieczny?
- Trener Jurij Szewcow, z którym pracowałem w niemieckim Rhein-Neckar Loewen. Pedant, zwraca uwagę na najmniejsze szczegóły. Potrafi kapitalnie ustawić drużynę taktycznie, mistrz w rozpracowywaniu rywali. Śmieliśmy się, że gdyby miało to pomóc w odniesieniu zwycięstwa, to Szewcow dowiedziałby się, jaki kolor bielizny będą nosić w dniu meczu nasi przeciwnicy.
- Czyli co, Polska nie da rady ich pokonać?
- Bez przesady. Nasi mają bardziej wyrównany skład. Kluczem do zwycięstwa będzie twarda gra w obronie i wyłączenie z gry Rutenki. Do końca nie wiadomo, na co stać odmienioną kadrę Polski, ale taka mieszanka doświadczenia i młodzieńczej werwy może okazać się zabójcza. Przed mundialem nikt nie wymieniał nas w gronie faworytów, ale myślę, że jak dobrze zaczniemy, to możemy być czarnym koniem.
- Debiutanci się nie przestraszą?
- Spokojnie, ręczni nie pękają! Przed meczem będzie lekka trema u wszystkich bez względu na wiek i staż w kadrze, a w czasie hymnu dreszcze, ale w chwili rozpoczęcia spotkania każdy z chłopaków wyłączy się na to, co jest poza parkietem, i będzie walczył. Mamy to we krwi!