"Super Express": - Z jakimi nadziejami jedziemy na mistrzostwa Europy?
Sławomir Szmal: - Staram się zawsze podchodzić realistycznie do sytuacji i do tego, w jakiej grupie się znajdujemy. Mamy Austrię. Celem minimum jest wygranie z tą drużyną i powalczenie o awans do drugiej fazy grupowej. Przyglądając się Austrii, trzeba przyznać, że jest na podobnym poziomie, co my. Białoruś natomiast to bardzo mocny zespół. Liczę na wyrównaną walkę i emocjonującą końcówkę, która będzie na naszą korzyść.
- Jest jeszcze ekipa Niemiec, z którą na ostatnich mistrzostwach świata udało się zremisować. Czy powtórzenie tego wyniku jest możliwe teraz?
- To, co wydarzyło się na mistrzostwach, było dużym sukcesem. Jak już mówiłem podchodzę realistycznie do wielu rzeczy i skupiałbym się przede wszystkim na dwóch pierwszych rywalach.
- Czy widzi pan postępy kadry prowadzonej przez Patryka Rombla?
- Punkt kulminacyjny nadejdzie z czasem i mówię tu o perspektywie około czterech lat. To, co daje nam nadzieje na lepszą przyszłość, to wyniki grup młodzieżowych. Te są coraz lepsze i są podstawy, aby sądzić, że niebawem znów będziemy cieszyć się dobrymi wynikami seniorskiej kadry, a młodzi zawodnicy, grający obecnie w juniorach, będą za trzy, cztery lata stanowić o sile dorosłej reprezentacji.
- Czyli w młodzieży jest nadzieja na lepsze jutro?
- Oczywiście. Nie można jednak zapominać, że Ci zawodnicy, którzy są w kadrze obecnie, pokazali już swoją wartość, choćby na ostatnich mistrzostwach świata. Zostawiali serce na boisku i walczyli. Wynik osiągnięty na początku ubiegłego roku trzeba odebrać pozytywnie, ale na pewno aspiracje mamy większe.
- Kogo wyróżniłby pan jako lidera, albo liderów obecnej reprezentacji?
- Jest kilka nazwisk, które można byłoby wyróżnić. Ale trzeba pamiętać, że drużyny nigdy nie ocenia się przez perspektywę pojedynczych zawodników. Tworzą zespół i dzięki temu są mocni. Poczucie jedności pozwoli im walczyć na równi z najmocniejszymi zespołami. Są zawodnicy, którzy grają w Lidze Mistrzów, tylko ważne, aby było ich jak najwięcej i zdobywali doświadczenie.
- Kiedy możemy spodziewać się takich sukcesów, jakie odnosił pan wraz z kolegami? Czy w ogóle jest możliwe wrócić na taki poziom?
- Wierzę, że jest to realne. Praca z młodzieżą jest najważniejsza i staramy się, aby rozpoczynana była ona na jak najwcześniejszym etapie. Wiąże się to z popularyzacją tego sportu. A ostatnie wyniki grup młodzieżowych pokazują, że daje to efekty. Mam nadzieję, że za siedem lat wrócimy na szczyt w szczypiorniaku.