"Super Express": - Mieliśmy walczyć o medale, a skończyło się klęską. Dlaczego?
Marcin Lijewski: - Widać było, że zespół nie był przygotowany do meczu z Chorwacją. Rywale grali ofensywną obroną, która jest bardzo łatwa do złamania. Ale pod warunkiem, że się wie, jak to zrobić. Nasi widocznie nie pracowali nad tym elementem. Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniami, że Polacy nie walczyli. To bzdura! Chłopaki walczyli aż za mocno! Indywidualnymi akcjami chcieli odwrócić losy meczu. Nie udawało się, i z każdą minutą było im coraz ciężej i coraz gorzej.
- Przez 10 minut drugiej połowy, kiedy nie strzeliliśmy żadnego gola, biało-czerwoni sprawiali wrażenie pogodzonych z losem.
- Miałem łzy w oczach, kiedy kamera pokazała zbliżenie ich twarzy. Pusty wzrok. Wyglądali tak, jakby ktoś ich okradł z marzeń. Nie wierzę, że po przerwie, gdy Chorwaci nam odjechali, nasi się poddali. Kiedy grasz przed taką publicznością, przy tym nieustannym dopingu, starasz się, walczysz, próbujesz, a nic ci nie wychodzi, to naprawdę odechciewa się wszystkiego. To nie było z naszej strony oczekiwanie na wyrok, tylko bezradność. I pytanie, które na pewno rodziło się w głowach. Co jeszcze można zrobić, żeby ich przełamać? Tylko chłopakom współczuć.
- Jak oceniasz czteroletnią kadencję Michaela Bieglera?
- To nie był do końca stracony czas, bo przecież z mistrzostw świata w Katarze przywieźliśmy brązowy medal. Ale z drugiej strony, mamy tak mocną drużynę, że na każdej imprezie Polskę stać, by walczyła o najwyższe cele.
- Czy to dobrze, że Biegler odchodzi, i kto powinien go zastąpić?
- Nie komentuję tego. To jego decyzja i tyle. Nie jestem też upoważniony do wskazywania jego następcy.
- Kto zdobędzie mistrzostwo Europy?
- To Euro jest tak nieprzewidywalne, że chyba tylko wróżbita mógłby dziś wskazać faworyta do złota. Ja będę trzymał kciuki za Norwegów. Ich trener, mój przyjaciel z okresu gry we Flensburgu - Christian Brege - stworzył świetny zespół, który jest objawieniem tego turnieju.