- 50 milionów Borussii przy naszych 50 tysiącach pokazuje przepaść, jaka dzieli piłkę ręczną i futbol. Szczypiorniak to piękna dyscyplina i jest mi strasznie smutno i żal, że jest tak niedoceniany - twierdzi w rozmowie z "Super Expressem" prezes kieleckiego klubu Bertus Servaas (50 l.).
Większe pieniądze - pół miliona euro, czyli około 2 milionów złotych - czekają na Michała Jureckiego (29 l.) i jego kolegów, dopiero jeśli wygrają Ligę Mistrzów.
>>> Wszystko o zarobkach sportowców na gwizdek24.pl
- Ale z tej nagrody trzeba opłacić sędziów wszystkich meczów, jakie graliśmy w roli gospodarza od fazy grupowej aż do finału. Do tego dochodzą premie dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego, a to wydatki, po których w kasie klubu niewiele zostanie - zaznacza Servaas.
Bertus Servass nie chciał zdradzić, ile za awans do Final Four zarobią zawodnicy. Ale z innych dobrze poinformowanych źródeł udało się nam dowiedzieć, że mają otrzymać po około 10-12 tysięcy euro premii. Nagrody wzrosną, gdy kielczanie wygrają turniej finałowy.
- Mamy grono sponsorów i oni finansują klub. Ja dokładam wtedy, gdy brakuje. Wierzę, że za 2 lata uda nam się osiągnąć budżet w wysokości 45 milionów złotych rocznie, czyli wyższy od tego, który obecnie ma Lech Poznań - twierdzi holenderski szef Vive.
Tajemnicą sukcesu Vive jest według Servaasa silny, wyrównany i zgrany skład. - Tego brakowało roku temu. Teraz chłopaki stanowią jedność, jeden za drugim skoczyłby w ogień. Mamy bardzo silną drużynę, jeśli zatrzymamy w Kielcach wszystkich zawodników, to na siłę nie będziemy szukać wzmocnień - mówi Servaas.