Polska - Brazylia 33:23 (13:11)
Polska: Wyszomirski, Morawski - Olejniczak, Krajewski, Walczcak, Sićko, Majdziński, Czuwara, Pilitowski, Moryto, Daszek, Gębala, Przybylski, Dawydzik, Gębala, Chrapkowski
Brazylia: Santos, de Rosa - Teixeira, Silva, Torriani, Toledo, Moraes, Chiuffa, Teixeira, Patrianova, Dutra, Luciano, Ponciano, Langaro, Hackbarth, Rodrigues
Mało kto spodziewał się, że przez sześćdziesiąt minut Polacy będą prowadzili wyrównaną walkę z Hiszpanią i będą o krok od urwania punktu. Niestety o niepowodzeniu zadecydowały proste błędy oraz kontrowersyjne decyzje sędziów na niekorzyść podopiecznych Patryka Rombla. Rywalizacja z zespołem z Półwyspu Iberyjskiego pokazała jednak, że naszej reprezentacji nie powinniśmy spisywać na straty nawet w starciach z utytułowanymi rywalami.
Boleśnie przekonali się o tym Brazylijczycy. Po tym meczu Polacy mogą powoli wyrastać na czarnego konia imprezy. "Canarinhos" nie mogli rozpędzić się w meczu z ekipą Patryka Rombla i tylko przez jeden krótki moment w meczu byli na prowadzeniu. Mimo to, do przerwy to nasi zeszli z dwubramkowym prowadzeniem. Duża w tym zasługa Adama Morawskiego. "Loczek" znowu bronił jak natchniony.
Brazylijczycy byli bezradni, a nasi wykorzystali to znakomicie. Do dobrej gry w obronie w końcu doszła niezła gra w ataku. I to całego zespołu. W końcówce na fali, trener Rombel wpuszczał na boisko kolejnych zawodników z ławki, a ci radzili sobie bezbłędnie. Dzięki temu meldujemy się w drugiej rundzie mistrzostw świata z jednym zwycięstwem.
Polacy najbliższy mecz zagrają w czwartek z Urugwajem. To powinno być gładkie zwycięstwo naszej kadry. Później zmierzymy się jeszcze z Niemcami i Węgrami.