Prezes Vive Kielce Bertus Servaas: Za rok to my wygramy Ligę Mistrzów

2013-06-04 4:00

Na ten sukces czekał 11 lat. Od 2002 roku, gdy zdecydował się ratować umierającą w Kielcach piłkę ręczną. Właściciel Vive Targów Bertus Servaas (50 l.) w niedzielę mógł być dumny ze swojej drużyny. Po zwycięstwie 31:30 nad THW Kiel piłkarze ręczni z Kielc wywalczyli tytuł trzeciej drużyny w Europie.

"Super Express": - Barcelona to dla pana wzór profesjonalnego klubu. Porażka właśnie z tym zespołem w półfinale Ligi Mistrzów (23:28) zabolała chyba szczególnie mocno?

Bertus Servaas: - Barca to zawsze Barca. Przegrać z nimi to nie wstyd ani żadna ujma. W przekroju całego meczu nie byliśmy gorsi i dlatego tym bardziej szkoda straconej szansy. Swoje dołożyli też sędziowie, którzy zdecydowanie trzymali stronę naszych przeciwników.

- Ile zarobiliście na awansie do Final Four Champions League?

- Nie wiem, jeszcze nie liczyłem (śmiech). Ale nie będą to jakieś wielkie pieniądze. To nie piłka nożna. Na pewno więcej dołożymy, niż zarobimy. Ale to nie jest najważniejsze. Graliśmy o to, by było o nas głośno w Europie, i o prestiż. Szacunek, który zdobyliśmy, jest ważniejszy od wszystkich pieniędzy świata.

- Kto był dla pana bohaterem starć czterech najlepszych zespołów w Europie?

- Drużyna. Nie chcę kogoś wyróżniać indywidualnie, bo w pojedynkę nic byśmy nie wygrali. Teraz zbieramy owoce długofalowej pracy. Zespół został wyselekcjonowany jeszcze przed poprzednim sezonem. W tym roku chłopaki grały już niemal na pamięć. Vive jest jak piękny dom. Nie potrzeba w nim żadnych rewolucji jak burzenie ścian, tylko kosmetyki - małe malowanie, czyli uzupełnienie składu, i będzie jeszcze lepiej niż teraz.

- Za rok to Vive będzie najlepsze w Europie?

- Wierzę, że tak. W tym kierunku zmierzamy. Mamy świetnych zawodników i klimat do odnoszenia sukcesów. Apetyty są tak rozbudzone, że teraz już nie mamy wyjścia - musimy wygrywać. Za rok zrobimy wszystko, by zdobyć Ligę Mistrzów! Chociaż celem wyjściowym będzie, jak w tym sezonie, miejsce w najlepszej ósemce LM. Nie ma co chłopaków stresować.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze