W pierwszym meczu w Kielcach nasza drużyna wygrała różnicą jednej bramki 27:26. Rewanż zaczął się od bramki Igora Karacicia dla Industrii, która zapoczątkowała dobre otwarcie meczu w wykonaniu kielczan. W 6. min prowadzili 5:2 a po kolejnych sześciu minutach 7:4. Skuteczny był Alex Dujszebajew, a w bramce kilka dobrych interwencji miał Chorwat Sandro Mestrić. Trudno był jednak liczyć na to, że Magdeburg, zwycięzca Ligi Mistrzów w minionym sezonie łatwo się podda. W 20.min był remis 9:9, a po chwili Niemcy prowadzili po rzucie bramkarza Sergeya Hernandeza do pustej bramki. Jednak końcówka I połowy to popis Industrii. W 28. min na parkiecie pojawił się bramkarz Andreas Wolf i od razu obronił karnego!
W końcówce znakomitymi rzutami popisali się Alex Dujszebajew i Karacić (równo z końcową syreną) i na przerwę kielczanie schodzili z dwubramkową przewagą (13:11). Początek drugiej połowy to trzy pojedynki Omara Magnussona z Wolfem z siedmiu metrów, wszystkie wygrane przez Islandczyka i gospodarze objęli prowadzenie 16:15. Za czwartym razem „Kielecki Wilk” nie dał się pokonać i znów był remis. W 51 min. Niemcy objęli dwubramkowe prowadzenie i sytuacja Industrii stawała się trudna. Żadna z drużyn nie osiągnęła większej przewagi niż 2 bramki. Tak było do końca, bo Magdeburg wygrał 23:22. Piłkarze z Kielc, a zwłaszcza trener Tałant Dujszebajew mieli olbrzymie pretensje do sędziów, którzy przerwali ich akcję tuż przed końcem meczu, która dawała szansę na wyrównującego gola. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były karne. Alex Dujszebajew nie wykorzystał ostatniego karnego w serii podstawowej i zawodnicy strzelali do pierwszego pudła. To zdarzyło się zawodnikowi Industrii (Dylan Nahi) i z awansu cieszyli się Niemcy.
Ludzie z Kielc pojechali do Niemiec. Obrazki z centrum miasta szokują, co oni tam narobili