Alex Dujszebajew, PGE Vive Kielce

i

Autor: Cyfra Sport Alex Dujszebajew walczy z obroną Telekomu Veszprem

Tragiczna druga połowa PGE Vive Kielce w Veszprem. Mistrz Polski ZMIAŻDŻONY w kilka minut

2019-11-23 19:03

Spotkanie Telekom Veszprem - PGE Vive Kielce jeszcze przed startem zwiastowało ogromne emocje. Żółto-biało-niebiescy w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych rozkręcali się powoli, ale ostatnio dawali radę z najsilniejszymi na Starym Kontynencie. Wygrali choćby właśnie u siebie z Węgrami po latach niepowodzeń. Nic więc dziwnego, że rywale byli żądni rewanżu za ostatnie niepowodzenie. Taki też wzięli, choć po pierwszej połowie nic nie zwiastowało tak srogiej porażki.

Mecze Telekom Veszprem - PGE Vive Kielce od lat przysparzają niezmierzonych emocji. Choć na trybunach panuje radosna atmosfera przyjaźni, to na parkiecie nikt nie ma sentymentów. Szczypiorniści walczą o każdy metr boiska i robią wszystko, by przechytrzyć rywali. Do tej pory fani ręcznej w Polsce pamiętają finał Ligi Mistrzów, w którym żółto-biało-niebiescy po niesamowitej pogoni wygrali z faworyzowanym przeciwnikiem w rzutach karnych. Rewanż Węgrzy wzięli w tym roku, gdy w znowu w Kolonii los skojarzył te ekipy w półfinale. Kielczanie na odwet też nie musieli długo czekać. Na początku listopada podejmowali jedną z najsilniejszych drużyn w Europie w Hali Legionów i po latach niepowodzeń na własnym terenie poradzili sobie z Veszprem, wygrywając 34:33.

PGE Vive Kielce Ligę Mistrzów 2019/20 rozpoczęło dość słabo. Kielczanie przegrywali z teoretycznie słabszymi przeciwnikami, ale od kilku tygodni weszli wreszcie na odpowiedni poziom, ku uciesze polskich kibiców. To co dobre zaczęło się od starcia na wyjeździe z Mieszkowem Brześć, które podopieczni Talanta Dujszebajewa wygrali 31:27. Później nadszedł wspomniany triumf z Veszprem i udany dwumecz z Vardarem Skopje. Vive na wyjeździe zremisowało ze zwycięzcą Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu 28:28, a tydzień później na własnym terenie rozgromiło go aż 35:25, momentami bawiąc się w najlepsze na parkiecie. Kibice ze stolicy Gór Świętokrzyskich mieli nadzieję, że na fali euforii ich pupile dobrze poradzą sobie także na Węgrzech.

Nieco pesymistycznym akcentem dla kielczan przed tym spotkaniem była rywalizacja ligowa z Azotami Puławy w środku tygodnia. Niespodziewanie Vive miało ogromne problemy i niemal do końca musiało szarpać się ze znacznie słabszym przeciwnikiem o wygraną. Fani Alexa Dujszebajewa i spółki liczyli, że było to zbieranie sił przed wymagającym starciem w Veszprem i pierwsza połowa tę tezę potwierdziła. Od samego początku mistrzowie Polski grali na bardzo wysokim poziomie. Doskonale spisywali się zarówno w obronie, jak i ataku budując przemyślane akcje. Po trzydziestu minutach prowadzili 15:13 i mieli zdecydowanie lepsze liczby. Dla przykładu ich skuteczność w ataku wynosiła 71%, podczas gdy gospodarze z powodzeniem zakończyli zaledwie połowę swoich akcji. Doskonale spisywali się indywidualnie Arciom Karaliok i Blaż Janc. Pierwszy wykorzystał swoje wszystkie cztery próby, a drugi, również ze stuprocentową skutecznością, po trzydziestu minutach miał na koncie trzy trafienia.

Arciom Karaliok, PGE Vive Kielce

i

Autor: Cyfra Sport

Na początku drugiej połowy Vive trochę się zacięło. W dwanaście minut kielczanie rzucili zaledwie cztery gole. Na szczęście gospodarze sobotniej potyczki nie dali rady im zbytnio odjechać i na 10 minut przed końcem Veszprem prowadziło tylko 22:21. Chwilę wcześniej rzut karny (kolejny zresztą) obronił Andreas Wolff, a jego koledzy rzucili się do odrabiania minimalnych strat. Niestety, przeszkodzili w tym litewscy sędziowie, którzy fatalnie pomylili się, przyznając piłkę Węgrom, gdy nasz reprezentant w Lidze Mistrzów miał szansę na wyrównanie. Akcja, której być nie powinno, została skutecznie zakończona mocnym rzutem Vuko Borozana i mieliśmy 23:21 dla gospodarzy.

Wyraźnie wybici z równowagi szczypiorniści z Kielc mieli spore problemy z rozgrywaniem kolejnych akcji. Szczególnie zawodził Doruk Pehlivan. Turek w prostych sytuacjach posyłał piłkę niedokładnie, co kończyło się kosztownymi stratami. Po dwudziestu czterech minutach drugiej połowy cierpliwości zabrakło trenerowi Dujszebajewowi. Opiekun żółto-biało-niebieskich przy stanie 21:24 poprosił o czas, który miał w samej końcówce odmienić losy rywalizacji. Tuż po przerwie na żądanie na indywidualną akcję zdecydował się syn szkoleniowca - Alex. Niestety, trafił tylko w poprzeczkę i przedłużył do 10 minut fatalną passę bez gola dla Kielc. Gra mistrzów kraju kompletnie posypała się w drugiej połowie i po raz kolejny w historii dziwnie w czasie zbiegło się to z pojawieniem się w bramce Arpada Sterbika, który zastąpił Vladimira Cuparę.

Ostatecznie po bardzo marnej drugiej połowie PGE Vive Kielce przegrało w Veszprem xx:xx. W tabeli grupy B mistrzowie Polski zajmują 4. miejsce z 10 punktami na koncie. Veszprem jest na 2. pozycji. Prowadzi niemieckie THW Kiel. "Zebry" mają dorobek 14 "oczek". Awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów z mocnej grupy uzyska sześć z ośmiu zespołów.

Telekom Veszprem - PGE Vive Kielce 28:24 (13:15)

Veszprem: Sterbik, Cupara - Manaskow 2, Yahia, Moraes, Toennesen 3, Gajić 4, Nilsson 5, Marguc 1, Lauge Schmidt 2, Strlek 3, Terzić, Blagotinsek, Nenadić 4, Mackovsek, Borozan 4

Vive: Kornecki, Wolff - Vujović 1, Karacić 2, Alex Dujszebajew 2, Pehlivan 2, Aginagalde 3, Janc 4, Lijewski, Kulesz 3, Fernandez 1, Dani Dujszebajew, Karaliok 6, Guillo

Najnowsze