"Super Express": - Gdyby Buntić na 18 sekund przed końcem meczu wyrównał na 26:26, wasza piękna seria wciąż by trwała.
Sławomir Szmal: - Wszystko kiedyś się kończy. Spodziewaliśmy się twardego meczu, ale Węgrzy grali tak ostro w obronie, jakby chcieli nas połamać. Sędziowie im w tym specjalnie nie przeszkadzali. Do tego bardzo gorąca atmosfera na trybunach, kilka niecelnych rzutów i zrobiło się nerwowo. Piłkarze z Szeged dużo biegali, ale w końcówce zaczęło im brakować sił. Musimy to wykorzystać u siebie.
- Jesteście poobijani po atakach Węgrów?
- Poobijani, ale cali. Teraz najważniejsze to zregenerować siły. Po 17 godzinach w autokarze dopiero w poniedziałek w południe dojechaliśmy do Głogowa, gdzie już dziś gramy z Chrobrym. Potem musimy odpocząć, by wyjść na Pick ze świeżymi głowami.
- Jaka jest recepta na pokonanie Węgrów?
- Trzeba usiąść na nich od początku i konsekwentnie grać swoje. Nasi kibice zrobią piekło, więc powinno być dobrze.