Pogrom. Masakra. Deklasacja. Gracze Tałanta Dujszebajewa problemy mieli w sobotę właściwie... przez dwie pierwsze minuty. Gdy źle weszli w mecz i pozwolili rywalom rzucić trzy bramki z rzędu. A później niczym stary silnik dieslowski, rozkręcali się z minuty na minutę, wskakując na wyższe obroty i ani myśląc, by gdziekolwiek się zatrzymywać.
To był dziwny finał. Obie ekipy przystąpiły do niego osłabione. Wśród gospodarzy zabrakło chociażby Denisa Bunticia i Karola Bieleckiego. U gości - Dana-Emila Racotei, absolutnego bohatera poprzedniego spotkania obu zespołów, wygranego akurat przez Wisłę. Ostatecznie więc obaj szkoleniowcy mieli niewielkie pole manewru. Kielczanie uzbierali łącznie trzynastu zawodników, płoczczanie dwunastu.
Nie pomogłoby pewnie i dwudziestu. Świetny mecz rozegrał Michał Jurecki. To on sprawił, że już do przerwy oglądaliśmy pogrom. Od 0:3, w kilka minut zrobiło się 14:8 dla Vive. A po kolejnych kilkunastu akcjach 23:14 i losy spotkania były właściwie przesądzone. Tym bardziej, że goście nie potrafili poradzić sobie ze zróżnicowanymi atakami gospodarzy. A tym wychodziło wszystko. Nawet rzuty z połowy, w momencie gdy Wiślacy próbowali konstruować kolejne ataki pozycyjne w siódemkę.
Diesel Vive Kielce zwolnił dopiero w ostatnich minutach. Ostatecznie jednak triumf kielczan nie podlegał wątpliwości. Zwycięstwo 35:29 to pogrom i zapowiedź, że tytułu kielczanie raczej nie oddadzą.
Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock 35:29 (23:14)
Vive Tauron: Szmal, Sego - Jurecki 8, Reichmann 5/3, Chrapkowski 1, Kus, Aguinagalde 5, Jachlewski 1, Strlek 5/1, Lijewski 4, Paczkowski 1, Zorman 1, Cupić 4/2
Orlen Wisła: Wichary, Corrales - Kwiatkowski, Daszek 4, Pusica 1, Ghionea 4/1, Rocha 7/1, Montoro 1, Tarabochia 3/1, Olkowski, Nikcević 3, Żytnikow 5
