Miłością do zegarów potężnego (191 cm wzrostu, 115 kg) zawodnika zaraził ojciec. - Odkąd pamiętam, tata zawsze miał piękne czasomierze. Od małego uczył mnie ich budowy i konserwacji. Kiedy dorosłem, przekazał mi swoją kolekcję. Teraz mój zbiór liczy kilkadziesiąt egzemplarzy - mówi piłkarz.
Stojković do Kielc trafił przez przypadek.
- Grałem w niemieckim HSG Nordhorn Lingen. Klub z powodu problemów finansowych został zdegradowany z Bundesligi, a ja z dnia na dzień zostałem bez pracy. Wtedy zadzwonił trener Bogdan Wenta i następnego dnia siedziałem już w samolocie do Polski - śmieje się Rastko.
To był transferowy hit. Rzadko się zdarza, by polską ligę wzmacniał obcokrajowiec z silnej ligi zagranicznej. Stojković ma na koncie zdobycie Pucharu EHF, grał też w finale Pucharu Zdobywców Pucharów.
- Zdecydowałem się na Kielce, bo wiedziałem, że tam, gdzie jest Wenta i pół reprezentacji Polski, musi powstać silna drużyna - wyjaśnia serbski obrotowy. - Nie pomyliłem się. Zespół jest mocny, mamy świetnych kibiców, a miasto jest ładne i spokojne. Znacznie mniejsze od Belgradu, ale dobrze się tu czuję - twierdzi Rastko.
Obie strony chwalą sobie współpracę. Szefowie Vive są zadowoleni, bo Stojković zdobywa ważne gole i jest najlepszym strzelcem zespołu (65 bramek w lidze), a Rastko cieszy się, że właśnie z Kielc trafił do drużyny narodowej Serbii.
Przed Vive mecz o życie w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie (20 listopada). - Oni muszą wygrać, my możemy - uważa Stojković, który wierzy w awans Vive z "grupy śmierci". - Teraz jest nasz czas - kończy, patrząc na zegarek.