Sprawozdawca telewizyjny zapewne będzie wrzeszczał: "Leć, Adam, leć po medal", ale Adam Małysz (30 l.) nigdy nie był dobrym "lotnikiem". Aż pięć razy startował w mistrzostwach świata w lotach, ale nigdy nie zdobył medalu MŚ. Ba, nigdy nawet nie wszedł do pierwszej dziesiątki tej imprezy (najlepsze miejsce - jedenaste - zajął cztery lata temu w Planicy).
Tym razem Małysz także nie należy do grona faworytów. Za takich uchodzą Norwegowie: rekordzista świata (239 m) Bjoern Einar Romoeren, zwycięzca ostatniego konkursu Pucharu Świata w Willingen, oraz triumfator dwóch poprzednich czempionatów w lotach Roar Ljoekelsoey (2004 i 2006).
O tytule zadecyduje dwudniowa rywalizacja (cztery serie), w której wystartuje dwóch Polaków. Oprócz Małysza (6. w kwalifikacjach, 191,5 m.), do konkursu udało się przebrnąć tylko Kamilowi Stochowi (24., 177 m.). Pozostali: Piotr Żyła i Marcin Bachleda na następne skoki muszą poczekać do niedzieli i rywalizacji drużynowej. Kwalifikacje wygrał Austriak Martin Koch (201 m).
"Morgi" nie wygra, bo lata za wysoko
Apoloniusz Tajner (54 l.), prezes PZN
- Faworytami mistrzostw są według mnie Norwegowie. I nawet trudno powiedzieć, który bardziej, bo wszyscy są "lotnikami".
Nie wydaje mi się prawdopodobne, by sukces odniósł Thomas Morgenstern. On ma wysoki tor lotu, a tutaj trzeba latać nisko i szybko. A po drugie, jego forma już nie jest taka wysoka jak w poprzednich tygodniach.
Występu Adama Małysza sam jestem ciekaw. Psychicznie jest w dobrej dyspozycji i ma nadzieję na dobry start. Cieszyłbym się, gdyby do konkursu indywidualnego weszła trójka Polaków, ale będzie ciężko.