O oczekiwaniach przed Vancouver
- Wiedziałem, że forma idzie w górę i że mam szansę walczyć o dobre miejsca na igrzyskach. W życiu bym jednak nie przypuszczał, że jestem w stanie zdobyć dwa srebrne medale. Tym bardziej że kandydatów do podium było wielu, jak choćby Austriacy. Tylko im forma lekko spadła, poza tym zajęli się tym, czym nie powinni. Szpiegowaniem jakichś technicznych nowinek u rywali, zamiast skakaniem. A przecież na początku sezonu poszła plotka, że mają jakieś cudowne kombinezony i dlatego latają najdalej. Gdyby je rzeczywiście mieli, to może na olimpiadę by zabrali. A dwa brązowe medale indywidualne to na pewno wynik poniżej ich oczekiwań.
Przeczytaj koniecznie: Vancouver: Małysz znów wskoczył na olimpijskie podium (ZDJĘCIA!)
O zmaganiach z wiatrem
- Jeśli się jest w formie i opatrzność czuwa wiatry nie mają takiego znaczenia. Skoczyłem w pierwszej serii po lekkiej przerwie, przytrzymany na belce, ale to nie miało takiego znaczenia, choć wiatr się zmieniał. Bałem się tego, że zacznie kręcić, wtedy niewielkie różnice spowodują spory rozrzut. Liczyłem, że albo będą równe warunki, albo wreszcie do mnie uśmiechnie się szczęście i powieje mi pod narty. I w pierwszej serii tak było, wiaterek był fajny, szło odlecieć i uzyskać trochę punktów przewagi. Dzięki temu przed drugim skokiem mogłem być bardziej spokojny, choć jakieś nerwy zawsze pozostają.
O Simonie Ammannie
- Inna liga. Skakał jak chciał, był poza zasięgiem. Być może te jego słynne wiązania coś tam więcej dawały, ale nie oszukujmy się, trzeba też dobrze skakać, same zapięcia to za mało. Trzeba być w wysokiej formie, wtedy inne rzeczy się nie liczą. On ma niewiarygodną technikę skakania. Kąt odbicia jest dużo bardziej do przodu, można odlatywać w końcowej fazie. On robi to perfekcyjnie.
Przeczytaj koniecznie: Simon Ammann, pogromca Małysza: To jakaś magia (WYWIAD)
O medalach
- Jestem niesamowicie szczęśliwy. Tydzień temu przed pierwszym startem tutaj miałem jeden srebrny medal olimpijski, a teraz mam już trzy. To coś niesamowitego. Szczęśliwy jestem także dlatego, że z tych igrzysk reprezentacja Polski już na pewno wróci z rekordową liczbą medali. A mam nadzieję, że jeszcze kilka krążków jest przed nami w Vancouver. Trzymajmy kciuki.
O reakcji na drugie srebro
- Spontanicznie całowałem zeskok i narty, klękałem. Czekałem długo na wynik, nie słyszałem ile skoczyli wcześniej startujący. Wiedziałem, że mam nad nimi przewagę z pierwszej serii. Jak wyszedłem z progu w drugiej rundzie, wiedziałem, że nad bulą coś jest nie tak, trochę ściągało mnie w dół. Musiałem żyłować, ile się dało, bo przysysało.
O miękkich nogach
- Przed pierwszym skokiem przytrzymali mnie trochę. Hannu denerwował się na wieży trenerskiej, bo chciał, żebym już mógł ruszyć. On czasami się bardziej ode mnie denerwuje. Ja muszę zachować spokój, bo gdybym uległ jakimś nerwom w takim momencie, tobym źle skoczył. Zazwyczaj tak jest, że gdy zawodnik zaczyna się denerwować takimi rzeczami, wtedy miękną nogi. Wiedziałem, że muszę przeczekać, że jest fajny wiatr i że jak tylko lekko osłabnie, to ruszę i będę miał szansę wykorzystać warunki.
O łzach szczęścia
- Kapały i jeszcze pewnie pokapią. Ale na razie to mnie brzuch boli, bo musiałem tyle się napić do kontroli antydopingowej, że ledwo wytrzymałem i latam ciągle do toalety. Na dużej skoczni skakałem z myślą, że jeden medal już mam. Ale chciałem powalczyć o kolejny, mimo że dostawałem sms-y, że już nic nie muszę, bo co miałem udowodnić, udowodniłem. Dostałem wiadomość od kuzyna: "Wszyscy mówią, że to powrót króla, a to nieprawda, bo król zawsze był i pozostanie".
O przyszłości z Hannu
- To niesamowity, wielki człowiek. Chciałem mu przynieść radość. To wielki trener, dążący do celu jak tylko można najlepiej. Gdyby mógł, oglądałby skoki cały dzień i analizował. Żyje tym od wielu lat, potrafi wszystko tak zgrać, żeby było OK. Nie zastanawiałem się, co dalej z naszą współpracą. Wiem, że ma podpisaną umowę do końca sezonu. Na pewno będę chciał, żeby jeszcze rok mnie poprowadził. Praca naszej ekipy przynosi sukcesy, warto to kontynuować.
O starych skoczkach
- Wiele razy słyszałem, że górna granica wieku skoczka to 30-32 lata. Potem zaczynają się wykruszać, pojawiają się kontuzje i problemy. Moim zdaniem, w tym wieku potrzebna jest ciężka praca, dużo cięższa niż wcześniej. Jeśli jest się młodym, a organizm się rozwija, to wciąż jest pole do poprawy. W moim przypadku trudno coś ulepszyć, trzeba utrzymywać się w jak najlepszej formie fizycznej. A do tego potrzeba dużej pracy. No i musi dojść motywacja. Ja czerpię ją, skąd tylko mogę.
O 2014 roku
- Byli skoczkowie, którzy odnosili sukcesy w wieku 36 lat, ale czy widzę się w tym wieku na skoczni? Cztery lata temu w Turynie chcieliście, żebym zakończył karierę, a teraz namawiacie mnie na igrzyska w Soczi? Każdy teraz chce, żebym tak długo ciągnął. Niespodzianki nie będzie. Jeśli zdrowie pozwoli i motywacja, to chcę skakać do mistrzostw świata w Oslo w 2011 roku. To skocznia, na której pierwszy raz wygrałem, która przyniosła mi wiele radości i satysfakcji. Teraz motywacji do skakania i radości mi na pewno nie brakuje.
O satysfakcji i spełnieniu
- Nie podzielę medali na mniej lub bardziej satysfakcjonujące. Moja radość będzie taka, że z tych igrzysk zimowych przywieziemy najwięcej medali w historii. Jako sportowiec czuję się całkowicie spełniony. Niejeden mógłby powiedzieć, że nie zdobyłem złotego medalu olimpijskiego. Ale w Vancouver to nie było możliwe, bo jeden gościu grał w innej lidze i nie dało się mu nic zrobić. Musiałby się zdarzyć jakiś dziwny przypadek, by Ammann nie skoczył dobrze. Dlatego dla mnie te dwa srebra są prawie jak złote krążki. Pewnie, że zamieniłbym dwa srebra na jedno złoto, ale mam srebrne i dla mnie jest ponadto najważniejsze, że udowodniłem, iż starsi zawodnicy też potrafią walczyć i zdobywać medale.
O samych czwórkach
- Czwórki są dla mnie bardzo szczęśliwe. Mam cztery tytuły mistrza świata, cztery medale olimpijskie i cztery Puchary Świata. Zrobię specjalne koszulki z napisem 4x4x4.
O żartach Lepistoe
- Wieczorem, po drugim srebrze, Hannu Lepistoe przyszedł do pokoju i zawołał: "No, co jest Adam, na trening, za dziesięć minut mamy rozruch, gramy w siatkówkę, a potem siłownia. A ty co jeszcze robisz w pokoju?". Ja na to: "Jak to, trenerze, przecież mamy zaraz jechać na dekorację". A Hannu: "Wiem, żartowałem". On czasami mnie zaskakuje poczuciem humoru. Aż się nie chce wierzyć, że pochodzi z Finlandii.
Spisał w Whistler Marek Żochowski