- Simon, to co zrobiłeś, jest niewiarygodne...
- Próbuję sobie to jakiś wszystko poukładać w głowie i cóż, nie jest to łatwe. Kiedy patrzę na nagrania telewizyjne i zdjęcia wykonane na skoczniach w Whistler w ciągu ostatniego tygodnia, mam wrażenie jakbym oglądał na nich kogoś zupełnie innego. To tak nieprawdopodobna dawka emocji, że momentami nie wiem co powiedzieć.
Przeczytaj koniecznie: Vancouver: Małysz znów wskoczył na olimpijskie podium (ZDJĘCIA!)
- Jesteś jedynym skoczkiem w historii, który na igrzyskach zdobył cztery złote medale w konkursach indywidualnych. Czujesz, że tworzysz historię?
- Rzeczywiście, dociera do mnie, że jestem jej częścią. Wiedziałem, że taka okazja może się pojawić na igrzyskach w Vancouver. Uświadomiłem to sobie, stojąc na szczycie dużej skoczni przed drugą próbą. Najpierw skakał Adam Małysz, ale nawet nie wiedziałem dokładnie, co zrobił i byłem jeszcze trochę niespokojny. Kiedy zacząłem nabierać prędkości przy najeździe, poczułem się o wiele swobodniej. Czułem moc. Może za szybko pokazałem gest zwycięstwa, możliwe, że do końca nie byłem pewien wyniku, ale okazało się, że nie musiałem mieć żadnych obaw.
- Twoje sukcesy olimpijskie są nierozerwalnie związane z Adamem Małyszem. Kiedy zdobywałeś wszystkie złote medale igrzysk, na podium zawsze stawał też twój polski rywal.
- To jakaś magia, nie wiem jak to inaczej określić. Zawsze razem, zawsze na tych samych, ulubionych skoczniach. Nawet lubimy te same obiekty, na przykład Holmenkollen, Salt Lake, czy Whistler. Jesteśmy z Adamem dwoma niedużymi facetami, dysponującymi sporą mocą. Wiele nas łączy, jesteśmy do siebie podobni. No, tylko że Małysz wygrał kilka Pucharów Świata, a tego mi jeszcze do kolekcji brakuje. To jedyna większa różnica.
- Może będziecie mieli okazję razem poświętować w Vancouver?
- Adam jeszcze nie skończył występów, bo ma w poniedziałek konkurs drużynowy. Ja już odpoczywam. Na pewno wymienimy się gratulacjami, to dla mnie wielki honor, że mogę z nim rywalizować. Mam nadzieję, że w trakcie marcowego turnieju nordyckiego przyjdzie pora na chwilę relaksu i wspólnego świętowania osiągnięć tego sezonu. Będzie niesamowicie.
Rozmawiał w Whistler Marek Żochowski