Rekordzistka świata zajmuje się wspinaczką na sztucznej ścianie od 15 lat. Jej specjalnością jest konkurencja na czas. Rozgrywa się ją jako osobną rywalizację w imprezach mistrzowskich (lublinianka jest mistrzynią świata 2018 i 2019). W debiucie olimpijskim, w Tokio była jednak tylko częścią wieloboju (Ola Mirosław zajęła w nim 4. miejsce). Za dwa lata w igrzyskach w Paryżu będzie już osobną konkurencją.
„Super Express”: - Gdzie może być kres rekordowi świata? Bo chyba nie da się pokonać 15-metrowej ściany w sekundę?
A. Mirosław: - Trudno określić kres, bo ten sport jest młody, wciąż szybko się rozwija. Pewnie bliżej tego kresu są mężczyźni (rekord świata to 5,17 s – red.). Ale sekunda to oczywiście abstrakcja.
- Co jest najważniejsze, aby w kilka sekund wykonać bezbłędne wejście na ścianę?
- Dla mnie to głowa i pozbycie się myśli, które przeszkadzałaby w wykonaniu zadania. Odsunięcie od stresu i wykonanie wszystkich ruchów z automatu. Natomiast nie obawiam się o swoją stronę fizyczną.
- Zniesie pani publiczną presję na sukces w igrzyskach olimpijskich 2024?
- Myślę, że dam sobie radę. Nigdy nie potrzebowałam pracy z psychologiem. Radzę sobie ze stresem i z własnymi oczekiwaniami. A moje oczekiwania wobec siebie są wyższe niż kogokolwiek innego. Nie mówię jednak o Paryzu, a realizuję opracowany przez mojego męża i trenera plan działania do igrzysk.
- Jak układa się małżeńska współpraca sportowa?
- Mateusz zaproponował mi, że mi pomoże, gdy kilka lat temu chciałam zmienić trenera. Byłam jego pierwszą podopieczną. To ja zrobiłam z niego trenera, a on ze mnie zawodniczkę na poziomie mistrzowskim. Dzisiaj odpowiada za cały mój trening, nie tylko za przygotowanie fizyczne.
- Jak szorstka ściana wpływa na pani palce?
- Uchwyty są chropowate, ale powodują tylko powierzchowne rany skóry i tylko podczas zawodów. Skóra się adaptuje i nie ma problemu. Gorzej było, gdy kilka miesięcy przed Tokio doznałam zerwania troczka w palcu i przez kilkanaście tygodni nie mogłam się wspinać. Ale zdążyłam.
- Uprawia pani wspinaczkę wysokogórską?
- To zupełnie inna specjalność. Do gór nie mam specjalnie pociągu. I nie mam na to czasu. Czasem tylko przejdę ze znajomymi po szlaku w Zakopanem. Może kiedyś, gdy zakończę sportową karierę…
- A jak reaguje pani na etykietki w rodzaju „kobieta-pająk”?
- Odcięłam się od komentarzy, rzadko je czytam, więc nie ma to na mnie wpływu ani znaczenia. A z pająkami też nie mam problemów. Nie boję się ich.
Konkurencja wspinaczki na prędkość (ang. speed climbing) rozgrywana jest na ściśle określonej sztucznej ścianie, pochylonej o 85 stopni i długiej na 15 m. Znajduje się na niej 40 uchwytów dla dłoni i 22 dla stóp.