Transfer Neymara do PSG miał swoje plusy i minusy. Dla paryskiej drużyny to oczywiście ogromne wzmocnienie sportowe, ale jednocześnie sprowadzenie Brazylijczyka wiązało się z wejściem do szatni kolejnego wielkiego ego. 25-latek już w Barcelonie miewał swoje humory i nie zawsze był tak pokorny, jak się po nim spodziewano, ale tam doskonale dogadywał się z Leo Messim i Luisem Suarezem. Wszyscy trzej się przyjaźnili, a sam Neymar uznawał wyższość Argentyńczyka w drużynowej hierarchii, więc żadnych nieporozumień pomiędzy nimi nie było. W Paryżu sytuacja wygląda zgoła inaczej. Sprowadzony za gigantyczne pieniądze skrzydłowy z miejsca dostał numer "10" na plecach i oczekiwał, że od razu będzie największą gwiazdą zespołu.
Sęk w tym, że podobnie myślał Edinson Cavani. Napastnik, który jeszcze do niedawna był w cieniu Zlatana Ibrahimovicia, po przejściu Szweda do Manchesteru United przejął odpowiedzialność za strzelanie goli. I pokazał, że pseudonim "Matador", który powstał jeszcze za czasów jego gry w Napoli, nie był przypadkiem. We wszystkich pięćdziesięciu meczach poprzedniego sezonu (w różnych rozgrywkach) zdobył aż czterdzieści dziewięć goli i stał się prawdziwym idolem Parc de Princes.
I status największej gwiazdy drużyny spodobał mu się na tyle, że transfer Neymara nie był mu specjalnie w smak. Kwestią czasu było, kiedy w PSG zaczną się pierwsze konflikty. Tak to bowiem bywa, gdy w jednej szatni spotyka się kilka wielkich i niezwykle pewnych siebie indywidualności, które na dodatek mają ogromne ambicje. Nie spodziewaliśmy się jednak, że pierwsza awantura między piłkarzami paryżan odbędzie się już w połowie września. A doszło do niej przy okazji ligowego meczu z Olympique Lyon. Jeszcze w trakcie spotkania Neymar i Cavani pokłócili się o wykonywanie rzutu wolnego i karnego. W tym pierwszym przypadku Brazylijczykowi w sukurs przyszedł jego rodak Dani Alves, ale gdy zabrakło go przy "jedenastce", Urugwajczyk zgarnął piłkę i nie chciał jej oddać koledze. A jego strzał ostatecznie obronił bramkarz Lyonu.
Jakby tego było mało, to dziennik "L'Equipe" donosi, że kłótnia przeniosła się do szatni! Po końcowym gwizdku obaj zawodnicy wciąż mieli sobie wiele do powiedzenia, a dyskusja była tak zażarta, że musieli ich rozdzielać Thiago Silva - kapitan zespołu - i Marquinhos. Po całej sytuacji obrażony Cavani bez słowa jako pierwszy opuścił szatnię. Co ciekawe trener Unai Emery to właśnie jego wyznaczył do strzelania rzutów karnych, a nie Neymara, który w tej sytuacji pokazał po prostu samowolkę. Co więcej Urugwajczyk ma w kontrakcie zapis o bonusie w przypadku tytułu króla strzelców. Jak więc widać nigdy nie będzie specjalnie skory do oddawania Brazylijczykowi "jedenastek". Pytanie tylko, czy ta niegroźna z pozoru kłótnia nie przyniesie poważniejszych efektów. Nie zdziwilibyśmy się bowiem, gdyby któregoś z zawodników okrzyknięto tym psującym atmosferę w drużynie i po prostu pożegnano. I nie oszukujmy się - nie byłby to kupiony za 222 mln euro Neymar, a właśnie Cavani.
Alves stopping Cavani getting the ball https://t.co/iHXEC7Ot0u pic.twitter.com/6m3pkwjtQI
— AS English (@English_AS) 18 września 2017
Neymar: "I want to take the penalty!"
— 101 Great Goals (@101greatgoals) 18 września 2017
Cavani: "Do I look like Messi"
(via @goal) pic.twitter.com/w92PweTBNo
Nietypowa nagroda dla Kamila Glika