Były prezes Zagłębia Lubin: Z Piszczka najłatwiej ściągnąć kasę

2016-05-11 9:15

Łukasz Piszczek i Michał Chałbiński muszą zapłacić Zagłębiu Lubin po 150 tysięcy złotych. Sąd w Legnicy zdecydował, że piłkarze zwrócą klubowi równowartość kwoty, jaką "miedziowi" zostali ukarani za ustawienie meczu z Cracovią (0:0) w 2006 roku. Dzięki remisowi Zagłębie awansowało do rozgrywek Pucharu UEFA.

Prokuratorskie śledztwo wykazało, że władze Zagłębia nie wiedziały o tym, że piłkarze tej drużyny kupili od Cracovii podział punktów. - Dlatego jako strona pokrzywdzona wystąpiliśmy z pozwami cywilnymi przeciwko Piszczkowi i Chałbińskiemu - wytłumaczył "Super Expressowi" były prezes klubu z Lubina Marek Bestrzyński (46 l.), który był pomysłodawcą skierowania w 2013 roku sprawy do sądu o odszkodowanie od obu piłkarzy.

O ile Chałbiński grał w ustawionym spotkaniu, o tyle roszczenia wobec najlepszego prawego obrońcy Bundesligi w sezonie 2015/2016 budzą spore zastrzeżenia natury moralnej. Piszczek miał wtedy 21 lat i nawet nie wystąpił w kupionym meczu. Więcej, w 2009 roku sam zgłosił się do prokuratury i o wszystkim opowiedział.

- Świadomie pozwaliśmy Piszczka. Łukasz gra w Borussii Dortmund, jest zamożnym człowiekiem i od niego najłatwiej było ściągnąć pieniądze. Natomiast Chałbińskiemu z tytułu zerwania kontraktu byliśmy winni około 100 tysięcy złotych. Zastosowaliśmy fortel, by nie dawać mu tych pieniędzy do ręki, bo już by do klubu nie wróciły, tylko zamrozić je w depozycie sądowym - wyjaśnił Bestrzyński.

Były prezes dodał, że w postępowaniu klubu nie było nic niestosownego. - Wyrok jest prawomocny i Piszczek musi zapłacić, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by potem pozwał pozostałych członków tamtej drużyny i odzyskał pieniądze - powiedział nam Marek Bestrzyński.

Najnowsze