Włoszczowska w czwartek, tuż przed startem w mistrzostwach świata w Australii, miała przerażający wypadek. Spadła z rowerem ze skały i z impetem uderzyła twarzą w kamienie.
- Zanim do mnie dotarło, że to był poważny wypadek, zakodowałam sobie, by w czasie mistrzostw uważać w tym miejscu - opowiada Maja. O starcie nie było jednak mowy. Zawodniczka przeszła za to poważną operację szczęki w szpitalu w Canberze.
Wczoraj wróciła do Polski. Na lotnisku czekała grupa przyjaciół i kibiców. Maja nie skarżyła się na zły los, żałowała tylko, że nie zdobyła medalu.
- Byłam w świetnej formie, wielka szkoda... Ale odkuję się następnym razem - mówi, uprzedzając pytanie, czy po takim wypadku nie zrezygnuje ze sportu. - Zrezygnować? Bzdura! To nie był ani mój pierwszy, ani ostatni wypadek. Takie życie kolarki górskiej. Może już za miesiąc wystartuję w zawodach - kończy.