Majewski: Ciągle chce mi się pchać

2009-01-06 8:00

- Ten rok będzie dla mnie dużo trudniejszy niż poprzedni, bo przecież łatwiej jest zdobywać, niż bronić tego, co już się zdobyło - zauważa w rozmowie z nami Tomasz Majewski (27 l.), mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.

"Super Express": - Na Balu Mistrzów Sportu wytrzymał pan tylko do 3 rano. Czyżby wydolność mistrza olimpijskiego była daleka od ideału?

Tomasz Majewski: - Nie, nie! Po prostu wykonuję teraz trening o dużej objętości. Kończę odbudowę mięśni, stąd dużo ćwiczeń siłowych, w tym przysiady ze sztangą i zarzuty sztangi na klatkę piersiową. No i od pięciu tygodni pcham też kulą.

- Poczynił pan jakieś noworoczne postanowienie?

- Mój główny cel na ten rok to medal mistrzostw świata w Berlinie. Cel mniejszy to rekord Polski (do wyniku 21,68 m brakuje mu 17 cm - red.). A najlepiej połączyć oba cele w jednym starcie. No i utrzymać ubiegłoroczną passę, kiedy w każdych zawodach stałem na "pudle".

- Mistrzowi olimpijskiemu może być jednak trudniej rozpoczynać nowy rok...

- To prawda. Jest inaczej niż rok temu, bo łatwiej i ciekawiej jest zdobywać, niż bronić tego, co się zdobyło. Ale chociaż wciąż mam w pamięci olimpijski sukces, to ciągle mi się chce.

- Chce się czego?

- Wciąż wygrywać i udowadniać, że jestem wśród najlepszych. Do tego nie potrzebuje psychologa. Presja psychiczna czy motywacja to nie jest problem. Doskonale sobie z tym radzę.

- Jak na miotacza kulą jest pan w doskonałym momencie kariery...

- Tak, 27 czy 28 lat to dobry wiek w kuli. Do 32 lat zwykle utrzymuje się największą moc. Chociaż taki Adam Nelson z USA ma już 35 lat, a w minionym roku ustanowił rekord życiowy.

- Na ile jest pan zadowolony z trzeciego miejsca w plebiscycie "Przeglądu Sportowego"?

- Nie obawiałem się porażki, ale wolałem na finiszu rywalizować z Leszkiem Blanikiem. Tymczasem wygrał Robert Kubica. Jestem z tego powodu zrozpaczony i chyba z tej rozpaczy zrobię wreszcie prawo jazdy, bo kierowcy mają lepiej (śmiech). A tak na serio, to szanuję wybór kibiców. A to trzecie miejsce może mnie drogo kosztować, bo chyba będę musiał zwrócić wielu znajomym pieniądze wydane na SMS-y z głosami na mnie.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze