"Super Express": - Większość Polaków już się nie może doczekać EURO. Pani pewnie też...
Zofia Budzińska: - Tak, ale na szczęście to już niedługo się zacznie. Fajnie będzie zobaczyć Łukasza w akcji. Choć na mecze się nie wybieram, bo lata już nie te, to jednak obejrzę wszystko w telewizji. Mam duży ekran, więc nic nie przegapię (śmiech).
- Jak pani myśli, ile goli uda się strzelić Łukaszowi na EURO?
- Niech strzela jak najwięcej, ale ja będę zadowolona choćby z jednego!
- Łukasz zawsze chętnie przyjeżdżał do pani, do Gliwic. Kiedy był po raz ostatni?
- W ubiegłym roku. Potem nie miał już czasu. Dzwonił 19 maja, z Francji, w moje urodziny. To kochany wnuk, nigdy o mnie nie zapomina. Ostatnio widziałam w "Super Expressie", że był z delegacją niemiecką w Auschwitz, ale bardzo krótko, więc nie zdążył mnie odwiedzić. Chyba wpadnie po EURO...
- Łukasz jest wielkim fanem pani kuchni. Co mu pani przygotuje, jeśli przyjedzie?
- Zawsze zjadał wszystko ze smakiem. Najbardziej mu podchodziły zupa grzybowa i bigos.
- Niedawno Łukasz wziął z Moniką ślub w Polsce. Jak się pani podobało?
- Boże! Takiego ślubu to chyba nawet królowa nie miała. Wszystko było. Marcin Daniec był, do tańca przygrywał zespół Feel, para młoda podjechała karocą. Ja wiele ślubów w życiu widziałam, ale żaden nie mógł się równać ze ślubem Łukasza.
- Wracając do EURO. Jak się pani podoba gra reprezentacji Polski?
- Podoba mi się. Grali ostatnio ze słabym zespołem, ale ładnie się pokazali. Wierzę, że na EURO będzie dobrze.