"Super Express": - Kto jest faworytem grupy A?
Wasilij Bierezucki: - Faworyci istnieją tylko na papierze. W 2004 roku wygrała Grecja, choć nikt na nią nie stawiał. Teraz nasza grupa jest najbardziej wyrównana, ale sądzę, że z grupy wyjdą Rosja i Polska.
- Jak ocenia pan reprezentację Polski?
- Jako gospodarz nie macie innego wyjścia: musicie wyjść z grupy. O pierwsze miejsce będziecie walczyli z Rosją. Macie nad nami przewagę, bo sędziowie też nie zapomną o gospodarzach (śmiech).
- W jaki sposób chce pan zatrzymać Roberta Lewandowskiego?
- Widziałem w tym sezonie jego kilka meczów w Borussii Dortmund, ale na razie o nim nie myślę. Wiem tylko, że trudno będzie go zatrzymać.
- Jakie są atuty reprezentacji Rosji?
- Gramy szybko i twardo, wymieniamy dużo podań. Trener Dick Advocaat mówi, że jak najdłużej mamy utrzymywać się przy piłce, motywuje nas, pokazuje fragmenty najlepszych meczów Związku Radzieckiego w finałach EURO, między innymi zwycięski finał z 1960 roku. Wtedy nasi rodacy walczyli nie na 100, ale na 200 procent.
- Który z Rosjan może być objawieniem mistrzostw Europy?
- Mój kolega z CSKA Alan Dżagoew, który w eliminacjach był jednym z najlepszych strzelców. Może pójdzie w ślady Andrieja Arszawina i Romana Pawluczenki, którzy pokazali się na EURO 2008, a po finałach zmienili kluby i wyjechali do Anglii.
- Reprezentacja Rosji opiera się na piłkarzach CSKA Moskwa i Zenitu St. Petersburg uzupełnionych o innych piłkarzy z klubów rosyjskich. Nie powinniście częściej wyjeżdżać do zagranicznych klubów?
- Gramy w Rosji i to jest plus, bo trener ma wszystkich na miejscu. Wcześniej było tak, że reprezentanci Rosji grali w zagranicznych klubach i w większości przypadków byli w nich rezerwowymi. A selekcjoner nie lubi powoływać rezerwowych. Teraz każdy kadrowicz gra w Rosji i ma pewne miejsce w swoim zespole. Na siłę zatem nie ma co wyjeżdżać za granicę.