Vancouver: Sikora gonił, gonił, ale nie dogonił

2010-02-17 9:05

Tomasz Sikora (37 l.) nadrobił do rywali ponad pół minuty straty w olimpijskim biegu pościgowym na 12,5 km, ale dało mu to jedynie niewielki awans po słabszym występie w sprincie: przesunął się wczoraj z 29. na 18. miejsce. Do zwycięzcy, Szweda Bjoerna Ferry'ego, zabrakło blisko minuty i 36 sekund.

W nocy i nad ranem w Whistler spadło dużo ciężkiego, mokrego śniegu, ale na szczęście nie było już problemu z opadami w trakcie konkurencji, jak w biegu sprinterskim na 10 km. Sikora ruszał ze sporą stratą do prowadzącego Francuza Jaya - 2 min i 8 sekund.

- To trochę za dużo, żeby mieć szanse na finisz na dobrej pozycji - przewidywał realnie wicemistrz olimpijski z Turynu. Jeśli chciał skutecznie zaatakować, musiał ostro gonić rywali i nie zawalić czterech strzelań - dwóch w pozycji leżącej i dwóch na stojąco.

Patrz też: Małysz: Na razie spóźniam skoki

Niestety, już pierwsze nie było udane. Po poprzednim biegu Sikora narzekał na pogodę, tym razem nie padało, widoczność była znakomita, a mimo to już otwierająca zawody wizyta na strzelnicy zakończyła się rundą karną. W drugim strzelaniu, na leżąco, Polak znów raz nie trafił i mógł zapomnieć o awansie do dziesiątki. Jedyne bezbłędne strzelanie zaliczył na trzecim kółku i kończył bieg z 3 pudłami.

Porywającą walkę o zwycięstwo stoczyli Jay i Szwed Bjoern Ferry. Po trzecim strzelaniu Ferry dogonił Francuza, który coraz bardziej słabł. Do walki włączył się wtedy Austriak Sumann. Wyprzedzając Jaya o 12 s i zdobywając srebro.

- Jestem średnio zadowolony, bo przyjechałem tu w nieco innych celach niż 18. miejsce. Ale dzisiaj mogę być przynajmniej zadowolony z biegu, w którym odrobiłem straty. Gorzej mi wyszło strzelanie, zwłaszcza na początku. A później, kiedy zacząłem się spieszyć, znów przytrafiły mi się błędy - mówił po biegu zmęczony Sikora.

Najnowsze