W sobotni wieczór Insigne wraz z żoną i przyjaciółmi wybrali się na kolację do jednej z neapolitańskich restauracji. Sielankowy nastrój dnia przerwał jednak nieprzyjemny incydent, jaki wydarzył się na ulicach miasta. Gdy włoski piłkarz wracał ze spotkania, został napadnięty przez kilku uzbrojonych napastników. Najpierw go śledzili, a później w jednym z zaułków przystawili mu pistolet do głowy i zażądali zwrotu kosztowności i pieniędzy. Przerażony Insigne długo nie zwlekał i spełnił polecenie, a chwilę później bandyci uciekli.
"Dam sobie rękę uciąć, że nigdy nie pójdzie do Realu Madryt!" O kim mówił Gerard Pique?
- To prawda, Lorenzo został wczoraj napadnięty. Jest przerażony, ale będzie się normalnie przygotowywał do poniedziałkowego meczu z Fiorentiną. Na całe szczęście w momencie napaści był tylko ze swoją żoną, a dzieci pozostały w domu - potwierdził wczoraj doniesienia agent Insigne, Antonio Ottaiano.
Jak widać piłkarze Napoli nie cieszą się wielką estymą na mieście. Jakiś czas temu napadnięci zostali byli już piłkarze klubu, Valon Behrami czy Juan Zuniga, a nieprzyjemnego spotkania z bandytami na ulicach Neapolu nie uniknął nawet kapitan tamtejszej ekipy Marek Hamsik.
Wszystko to wydarzyło się w czasie, gdy Napoli wciąż ma realne szanse na mistrzostwo Włoch. W lidze ściga się z Juventusem, a jeśli dziś wygra z Fiorentiną, może doskoczyć do ekipy Massimiliano Allegriego na jeden punkt. Lorenzo Insigne mimo traumatycznych przeżyć znalazł się w kadrze na to spotkanie i ma szansę wystąpić w hicie Serie A.