"Potrzebny jest nowy impuls przed igrzyskami w Vancouver" - przekonywali niespełna rok temu działacze Polskiego Związku Narciarskiego, gdy postanowili pożegnać Lepistoe. Telefoniczna forma rozstania daleka była jednak od elegancji. W tym tygodniu w Wiśle fiński szkoleniowiec i prezes PZN Apoloniusz Tajner (55 l.) doszli do porozumienia w sprawie nowego rocznego kontraktu.
- Wszystko poszło bardzo szybko - mówi "Super Expressowi" Lepistoe, który został osobistym trenerem naszego mistrza. Ja nie stawiałem wygórowanych warunków, z kolei związkowi zależało na czasie. Nie zastanawiałem się długo, a moja rodzina nie protestowała. W końcu co innego robiłem przez ostatnie 30 lat?
Fin nie czuje urazy do Tajnera, obaj panowie szybko podali sobie ręce. - Wyjaśniliśmy wszystkie nieporozumienia, było, minęło, nie ma o czym mówić. Najważniejsze, że mogę pomóc Adamowi, o to tak naprawdę tu chodzi - przekonuje.
Pierwsza próba od dzisiaj w Willingen. Jednak nowy trener Małysza podchodzi do konkursów w Niemczech ze sporą rezerwą.
- Nie spodziewam się cudów z prostego powodu: Willingen nie jest dla nas imprezą docelową i wynik stawiam na dalszym planie - wyjaśnia Lepistoe. - Robimy wszystko z myślą o mistrzostwach świata w Libercu. Dlatego nie zdziwię się, gdy Adam będzie w nieco słabszej formie niż ostatnio w Vancouver. Tak czy inaczej Małysz musi startować, bo na samych treningach daleko się nie zajedzie. Cały czas szuka stabilności skoków. Teraz mu jej brakuje.
Pierwszym ważnym celem teamu Małysz - Lepistoe są mistrzostwa świata w Libercu w drugiej połowie lutego. Na horyzoncie są też już przyszłoroczne igrzyska. Małysz będzie miał wtedy prawie 33 lata...
- To żaden problem - zapewnia fiński trener. - Adama ciągle uważam za młodzieniaszka, no i to wyjątkowy talent. Żałuję, że nie pracuję z nim od 20 lat.