Przez 120 minut ćwierćfinału gwiazdy reprezentacji Holandii waliły głowami w mur albo ostrzeliwały słupki i poprzeczkę bramki latynoskiego "Kopciuszka". Kiedy stało się jasne, że broniąca się dzielnie Kostaryka stanie przed szansą sprawienia kolejnej sensacji w rzutach karnych, selekcjoner van Gaal wyciągnął z rękawa asa, a właściwie to... króla.
Zobacz również: Holandia - Kostaryka WYNIK. Gdzie obejrzeć SKRÓT MECZU? [WIDEO]
- To nie była łatwa sytuacja - przyznał po meczu Tim Krul. - Przez cały mecz siedziałem na ławce, a potem nagle musiałem wejść na boisko i ratować zespół przed katastrofą.
Bramkarz Newcastle spisał się znakomicie. Wyczuł kierunki uderzeń Bryana Ruiza oraz Michaela Umany i dzięki niemu Pomarańczowi wygrali w karnych 4:3, awansując do półfinału, w którym zagrają z Argentyną.
- W dogrywce miałem przeczucie, że taka sytuacja może się zdarzyć, bo trener uprzedził mnie wcześniej, że jeśli będą karne i zostanie nam jeszcze jedna zmiana, to być może tak zrobi. To niesamowite! Jak spełnienie najpiękniejszych marzeń - cieszył się Krul.
Sam van Gaal w swoim stylu opisał całą sytuację bardzo rzeczowo. - Przemyśleliśmy wszystko dokładnie. Każdy zawodnik ma konkretne predyspozycje i trzeba wiedzieć, jak i kiedy je wykorzystać. Miałem przeczucie, że Tim poradzi sobie najlepiej w karnych. Przyznam, że odczuwam teraz lekką dumę, że nasz trik się udał - stwierdził van Gaal, który swoją decyzję konsultował z Fransem Hoekiem, byłym trenerem bramkarzy reprezentacji Polski (za czasów Leo Beenhakkera).
- Jasper Cillessen o niczym nie wiedział, nie chcieliśmy go dekoncentrować. Za to z Krulem analizowaliśmy dokładnie, jak piłkarze z Kostaryki strzelają karne. Udało się, choć gdyby nam nie wyszło, teraz wszyscy mówiliby, że to tylko moja wina - dodał z uśmiechem van Gaal.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail